- Jak do tego doszli?

kamerdynera, lokajów i osobistych służących księcia, którzy przyjechali z Anglii, była francuska. Ponieważ z gorzkiego doświadczenia pułkownik wiedział, że narody te nie przepadają za sobą, Francuzi nie mieli kontaktu z „angielskimi intruzami”, jak nazywali przybyły personel. Później pułkownik zarządził, by trzy pokojówki jadały posiłki w jednej małej bawialni, a służący angielscy — w drugiej. Wywołało to sporo narzekań ze strony panien Briggs i Smith. Polubiły towarzystwo lokajów, a szczególnie osobistego służącego księcia, który miał poczucie humoru i zawsze informował je, co słychać u gości. Tempera zauważyła, że pan Bates, kamerdyner, nigdy nie roznosi plotek, nie zniża się do trajkotania ze służącymi i przechadza się po zamku napuszony jak biskup Wszyscy służący byli mu posłuszni. Miał w sobie coś, co budziło respekt, i nawet na Francuzach robił wielkie wrażenie. 44 Dlatego kiedy Tempera chciała dowiedzieć się, co się dzieje w zamku, musiała zdać się na panny Briggs i Smith. http://www.lochcamelot.pl/media/ zwracano, choć wolał, gdy mówiono mu po imieniu. Rzecz jasna, w rodzinnym kraju większość sytuacji wykluczała podobną poufałość, jednak teraz był w Stanach i może darować sobie formalności. Zwłaszcza z tą kobietą. - Tanner - powiedział. - Proszę mówić mi po imieniu. Shey nie odpowiedziała. Nie zwolniła kroku. Nie pozostało mu nic innego, jak podążyć za nią. Weszli do kawiarni, gdzie jasnowłosa dziewczyna rozmawiała właśnie z jakimś brunetem. To musi być ona, Maria Anna. Tanner uważnie popatrzył na kobietę, którą zamierzał poślubić. Nie zmieniła się wiele, choć wyglądała nieco inaczej niż

naprawdę. Wchodząc do swojej małej sypialni Tempera zauważyła, że na łóżku leży jakaś duża paczka. Od razu domyśliła się, co jest w środku i otworzywszy pakunek, nie zdziwiła się na widok sześciu płócien. Były nieduże, lecz wykonane z najprzedniejszej tkaniny i pięknie oprawione. Więc książę nie zapomniał, pomyślała. Sprawdź - Groosi naprawdę się martwiła. Dwa razy dzwoniłam do domu. Flic opadła na krzesło. - Przepraszam. - Więc co się stało? - dopytywała się Chloe. - Daj jej chwilę odpocząć. Wygląda na wykończoną. Flic zmusiła się do uśmiechu. - Przepraszam was obie. - Wiedziała, że nadal drży, i postanowiła to wykorzystać. - W drodze po napoje nagle poczułam, że przyda mi się łyk świeżego powietrza, więc wyszłam i wtedy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Musiałam czym prędzej wrócić i znaleźć toaletę na parterze, a potem... straciłam poczucie czasu. Przynajmniej to ostatnie nie było kompletną fikcją. Po jeździe taksówką (musieli stanąć przy bankomacie, żeby mogła zapłacić)