- Z pewnością nie będę cię zmuszać, żebyś z nią rozmawiała - zapewniła dziewczyna.

Kiedy wymówił jej imię, na chwilę zamknęła oczy. Po plecach przebiegł jej rozkoszny dreszcz. Nim wymyśliła stosowną odpowiedź, hrabia wrócił na swoje miejsce. Całe szczęście, bo miała pustkę w głowie. - Nie wypada, żebyś nosiła rzeczy swojej guwernantki. Alexandra drgnęła i otworzyła oczy. Matka i córka mierzyły się wzrokiem, lecz ta ostatnia była już bliska łez. Pan domu kroił bażanta. - Panna Gallant ma gust - stwierdził. - Dobrze się składa, bo jutro będzie towarzyszyć Rose do madame Charbonne, która, jak wiem ze źródeł godnych zaufania, jest najlepszą krawcową w Londynie. - Wypił łyk porto i zerknął na panią Delacroix. - Może ty też się do niej wybierzesz, ciociu Fiono. - Lucienie, nie... - Zresztą możesz zostać w domu. - Jak śmiesz... - Pani Delacroix - wtrąciła Alexandra pospiesznie, zanim nad stołem zaczęły latać ostre przedmioty - byłabym wdzięczna za pomoc w doborze kolorów. Kobieta przez chwilę gotowała się ze złości. - Jeżdżenie po Londynie źle wpływa na moje nerwy - oświadczyła w końcu łagodniejszym tonem. - Ale nie mogę zostawić córki na pastwę pierwszej lepszej szwaczki. Alexandra powstrzymała się od uwagi, że madame Charbonne nie jest pierwszą lepszą szwaczką. Miała nadzieję, że lord Kilcairn weźmie z niej przykład. http://www.logopedawarszawa.biz.pl/media/ - Mamy kłopot. Odłożyła na bok stary podróżny kapelusz. - Trzeba było nie wrzeszczeć na wszystkich bez powodu. - Ciotka wie, że jesteśmy kochankami. - Byliśmy kochankami - sprostowała. - Poza tym jutro wyjeżdżam. - Zawarła znajomość z lady Welkins. Pokój zawirował i Alexandra osunęła się na podłogę. Lucien ukląkł przy niej zaniepokojony. - Przecież nie należysz do kobiet, które mdleją przy byle okazji? - Nie zemdlałam, ale chyba będę chora. Lady Welkins... O, Boże! - Nie martw się, znalazłem rozwiązanie. Nagle stał się rycerzem na białym koniu, spieszącym jej na ratunek. Nie, nie powinna tak myśleć.

Lekka irytacja przerodziła się w gniew. - A co, do diabła!... - Milordzie - skarciła go Alexandra. Nadal przeszywał ciotkę wzrokiem. - Nie masz prawa... Panna Gallant położyła ciepłą dłoń na jego zaciśniętej pięści. - Skoro lord Kilcairn mówi, że lord Hannenfeld jest tu niemile widziany, to go nie Sprawdź Do diabła, znowu spadnie frekwencja. Klnąc pod nosem, wystukała numer specjalisty od kontaktów z prasą, potem adwokata. Wyciągnęła obydwu z łóżek i kazała stawić się w hotelu NATYCHMIAST. Potem pobiegła pod prysznic. Pól godziny później podjeżdżała pod główne wejście St. Charles - opanowana, elegancka, wytworna. Patrząc na nią, nikt by nie odgadł, że zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej została zerwana z łóżka, tak jak nikt nie byłby się w stanie domyślić szalejącej burzy pod chłodną maską spokoju. Wytrawna kobieta interesu. Profesjonalistka, która doskonale zna swój fach i potrafi umiejętnie stosować nabytą wiedzę. Dzisiaj potrzebowała każdej uncji owej wiedzy i doświadczenia. Pomyślała o Santosie i na moment straciła pewność siebie. Z „Times Picayune” i wiadomości telewizyjnych wiedziała, że to on prowadzi sprawę Śnieżynki. W czasie dwóch miesięcy, jakie minęły od chwili znalezienia ostatniej ofiary, był pod silnym ostrzałem i magistratu, i prasy. Pokazał się nawet kilka razy w telewizji, budząc w Glorii niechciane, spychane w niepamięć wspomnienia. Przystojny, bardzo męski, był typem mężczyzny, dla którego kobieta mogła się całkowicie zapomnieć. Ale nie ona. Ona nigdy się nie zapominała i była dumna, że w każdej sytuacji potrafi nad sobą panować. Cóż, nauczyła się trzymać emocje na wodzy. Jeśli na widok Santosa czuła ukłucie tęsknoty, to tylko dlatego, że nie da się całkiem zapomnieć przeszłości i w pełni panować nad pamięcią. Do samochodu podbiegł roztrzęsiony parkingowy. - Pani St. Germaine, słyszała pani? Pete ją znalazł i policja teraz... - Słyszałam, Jim. - Posłała chłopcu spokojny, trochę posępny uśmiech. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Rób, co do ciebie należy, a jeśli ktoś będzie cię o coś pytał, odeślij go do mnie, rozumiesz? Na twarzy chłopaka odmalowała się taka ulga, że przez moment wyglądał wręcz komicznie. - Policja już mnie wypytywała o różne takie. Jakbym to ja coś zrobił. Gloria zmrużyła lekko oczy.