– Hej! – zawołał. Ale szła dalej, przemierzała parking w palącym słońcu. Nawet się nie

coraz szybciej i wiedziała już, co zaraz usłyszy: ojciec i Olivia się rozwodzą. – Nie powiedział ci? – Nic a nic, tylko jakieś bzdury o dawnych sprawach i że wkrótce wróci. Nie trzymało się kupy, jestem ciekawa, co się dzieje. Czy to coś między wami? Cisza. Zero odpowiedzi. Kristi zrobiło się zimno. – Twój ojciec... Od wypadku bardzo się męczy. Nie może usiedzieć w domu, więc chyba chciał... spojrzeć na wszystko perspektywy, z dystansu... przemyśleć pewne sprawy. – Jakie sprawy? – zapytała Kristi ostrożnie. Wyczuwała w tej rozmowie jeszcze inne, głębsze znaczenie, ale go nie rozumiała. – Nie wiem do końca. Wątpię nawet, czy on wie, ale kiedy już zrozumie, na pewno nam powie. – Nie byłabym taka pewna. – W każdym razie zadzwoniłam, bo pomyślałam, że mogłybyśmy się kiedyś umówić na kolację ? Albo na kawę? Następnym razem, kiedy będziesz w Nowym Orleanie? – Jasne. – Nie pierwszy raz O1ivia usiłowała zmniejszyć dzielący je dystans, ale zazwyczaj uczestniczył w tym także ojciec. To coś nowego. – Będę w mieście mniej więcej za tydzień. – Więc się umówmy. Jeśli Bentz wróci, dołączy do nas. Może. – Umilkła na chwilę. – A może nie. – Jasne. http://www.meble-drewniane.net.pl Zadzwonił do Hayesa, przekazał mu uzyskane informacje i przypomniał, że telefon jego żony jest wyposażony w nadajnik GPS. W tej dziedzinie operator komórkowy nie chciał mu pomóc; Hayes będzie musiał się posłużyć swoimi wpływami, żeby się czegoś dowiedzieć. Skończywszy z komórką, Bentz buszował w sieci w poszukiwaniu wszystkiego na temat Yolandy Salazar i Fernanda Valdeza. Przyglądał się fotografii mężczyzny z prawa jazdy – przesyłka od Montoi – i zastanawiał się, co mu chodzi po głowie. Sprawdził i potwierdził większość tego, czego dowiedzieli się od Yolandy i Sebastiana, w tym – nazwę restauracji, w której pracował Fernando. Sebastian powiedział Hayesowi, że szwagier pracuje w Blue Burro. Bentz zamierzał odwiedzić ten lokal jeszcze tego samego dnia. Miał dosyć gry zgodnie z zasadami; teraz chciał już tylko poznać odpowiedzi, ł to szybko. Zanim będzie za późno. Jeśli już nie jest za późno, przypomniał mu wewnętrzny głos, który odzywał się tak przez całą noc. Rano usiłował zmyć z siebie zmęczenie i strach.

– Nie tym razem. – Pokręciła głową, aż blask świec zalśnił na jej włosach. – Tym razem jesteś ofiarą. – Posłuchaj, Liwie, ja... – Co? Co wymyślisz? Wymówkę, żeby ścigać martwą kobietę? Naciągane uzasadnienie? To sprawa policji – powtórzyła, wskazując akt zgonu i zdjęcia Jennifer. – A jeśli chodzi o twoje wizje, może powinieneś powiedzieć o nich lekarzowi i, nie daj Boże, psychiatrze. Te Sprawdź – Tuk, mydlę, że się nadajesz. Nieźle, Henlz. – Roześmiała się. – Ty też się nadajesz. A żebyś wiedziała. – Samce tego gatunku słyną ze skromności – mruknęła do Mandy, zamykając kasę. Wyszła zza lady, podeszła do męża, cmoknęła go w policzek. – O co chodzi, tak naprawdę? – Pytałaś, co się dzieje. Uznałem, że czas, żebyś się dowiedziała. Spoważniała. – Powinnam się martwić? Zawahał się. Najchętniej powiedziałby, że nie, ale teraz postanowił grać w otwarte karty. – Właściwie nie. W każdym razie jeszcze nie teraz i nie nami. Ale dzieje się coś bardzo dziwnego. Dostrzegł jej parasolkę przy drzwiach, otworzył ją, szarmanckim gestem podał żonie ramię i wyprowadził na dwór. Deszcz bębnił w chodniki, szumiał w rynsztoku. Malarze, tarociści, muzycy i klauni pospiesznie okrywali swoje dzieła płachtami plastiku i zwijali bagaż.