- Chcesz powiedzieć, że jesteś jasnowidzem i czytasz

- Tędy - odpowiedział krótko, odwrócił się pospiesznie i podążył korytarzem. Bella musiała prawie biec, żeby za nim nadążyć. Otworzył ozdobione geometrycznym ornamentem drzwi w końcu korytarza i weszli do znajdującego się za nimi pomieszczenia. Duży, prostokątny pokój udekorowano w stylu mauretańskim, ze stylizowanymi łukami, wnękami i ornamentami. Wypełniały go niskie sofy obłożone barwnymi jedwabnymi poduszkami i przepięknymi perskimi chodnikami. - To jest główny salon. Okna wychodzą na ogród, wystarczy otworzyć okiennice. Sypialni jest kilka, wszystkie przygotowane dla gości, więc możesz wybrać, którą chcesz. - Która należała do twojej matki? – zapytała Bella. - Matka miała swój własny apartament. Jest teraz zamknięty. Radziłbym ci wziąć pokój sąsiadujący z salonem. Ma bezpośrednie wyjście do ogrodu. - Zamilkł na chwilę, ale zaraz dodał: - Obawiam się, że do powrotu moich pracowników będziemy zmuszeni gotować sobie sami. Mnie to nie przeszkadza, ale... - Umiesz gotować? - Bella nie mogła powstrzymać niedowierzania. Wzruszył ramionami. - Oczywiście, jeżeli jest taka potrzeba. Dopóki jesteśmy tylko we dwójkę, zjemy to, co zamroził mój szef kuchni. Zostawiam cię teraz, rozpakuj się i urządź. Bella została sama, ale jej niepokój wcale nie minął. Miała oto mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną, który budził w niej nad wyraz gwałtowne uczucia. Do tej pory dzielili niewielki apartament, teraz był to prawdziwy pałac. Jednak przebywanie w miejscu, w którym Edward spędził dzieciństwo, było w jakiś sposób przeżyciem jeszcze bardziej intymnym niż dzielenie z nim apartamentu. Chociaż na początku nie miała takiego zamiaru, Bella zdecydowała się w końcu na sypialnię, którą wybrał jej Edward. Stało się tak za sprawą bezpośredniego wyjścia do ogrodu, w którym Bella zakochała się natychmiast i bez pamięci. Wykładane płytkami ceramicznymi ścieżki prowadziły do obrośniętych różami pnącymi altanek, między którymi rosły bujnie najróżniejsze kwiaty i drzewa owocowe. W położonym centralnie stawku tłuste złote rybki pływały leniwie pomiędzy kwiatami lilii wodnych. Ogród przecinał system misternie ornamentowanych drewnianych kratownic i Bella nie od razu zorientowała się, że ich rozplanowanie do złudzenia przypomina owoc granatu. Najbardziej jednak spodobało jej się coś, co uznała za arabską wersję basenu z podgrzewaną wodą. Odgrodzony pomalowaną na niebiesko-złoto drewnianą kratownicą obrośniętą burzą różowych, pachnących róż, obłożony niebieskimi płytkami basenik był do połowy zagłębiony w ziemię, a naprzeciw niego stała we wnęce niska sofa rozmiarów podwójnego łoża, pokryta szkarłatnymi, złotymi i zielonkawymi jedwabnymi poduszkami. Na stoliku pomiędzy sofą a basenem stało kilka buteleczek z wonnymi olejkami. Miejsce było iście bajkowe i Bella natychmiast zobaczyła oczami wyobraźni wyciągniętą w ciepłej, pachnącej wodzie hurysę i obserwującego ją, opartego o poduszki kochanka. Wyobraziła sobie, jak do niej podchodzi, podaje do ust kawałek posypanego cukrem pudrem przysmaku, a potem... Nie bez trudu otrząsnęła się z tak podniecających wyobrażeń i na próbę zanurzyła dwa palce w krystalicznie czystej wodzie, badając jej temperaturę. Nie powinnam, pomyślała w niecałe pół godziny później i rozejrzała się wokoło, by sprawdzić, czy jest całkiem sama. A potem zrzuciła ręcznik, którym była owinięta, i weszła do basenu. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Sięgnęła po zwieszającą się gałązkę róży, której kwiaty już gubiły płatki, i rozsypała je na powierzchni wody, wdychając upajający zapach. Woda otoczyła jej ciało niczym ciepły, płynny jedwab. Teraz nie widziała już żadnego powodu, dla którego miałaby zrezygnować z tej przyjemności. Edward wcześniej uprzedził, że będzie zajęty, więc z pewnością tu nie przyjdzie. Towarzyszyły jej tylko myśli o nim, które wkrótce zabarwiły jej policzki szkarłatnym rumieńcem. Edward odsunął krzesło i wstał od biurka. Właśnie otrzymał wiadomość od szefa policji, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a wszyscy winni siedzą w areszcie. Szef policji sugerował jednak, by Edward pozostał w Mjenat aż do wydania oficjalnego komunikatu o możliwości bezpiecznego powrotu do Zuranu. http://www.medycyna-i-zdrowie.info.pl/media/ Leonarda da Vinci, którego szukałem całe życie. Tempera wstrzymała oddech. — Naprawdę... myślał pan... że jestem do niego podobna? — wykrztusiła. — Dostrzegłem to już podczas naszego pierwszego spotkania w ogrodzie. Mówiąc to książę spojrzał za siebie. Drzwi łączące salon z pokojem, z którego ją wyciągnął, były zamknięte. Jakby czując, że winien jest jej wyjaśnienie, powiedział: — Możemy zostawić lorda Eustace'a hrabiemu. Liczysz się tylko ty, najdroższa. I zanim Tempera zdążyła odpowiedzieć, zanim zrozumiała, co się dzieje, książę pochylił się nad nią i ogarnął

- I jak wypadłem? Udawała, że nie słyszy gorzkiej ironii w jego głosie. Po prostu czekała z oczami utkwionymi w obcego mężczyznę, który przy sąsiednim stoliku pożerał frytki z pieczoną fasolką. - Nie wiem już, co mam mówić. Ani co robić - wyznał bezradnie. I po chwili dodał: - To wymaga dłuższego zastanowienia. Sprawdź Nie to, żeby jej się podobał. W żadnym razie. - Czekam na ciebie - odparł z uśmiechem. - To co masz dzisiaj w planie? Jest jakaś szansa, że spotkamy się z Parker? Shey uderzyło, że Tanner przestał nazywać Parker jej dawnym imieniem. Może jednak starania nie poszły na marne i zaczynało do niego docierać, że Parker nie jest dziewczyną z jego wyobrażeń, nie jest dziewczyną odpowiednią dla niego. - Nie, nie pojedziemy spotkać się z nią. Ja muszę jechać do pracy, a ty skontaktuj się z ochroniarzami i zajmij się swoimi sprawami. - Nic z tego. Jeśli wybierasz się do kawiarni, to ja jadę