oświadczył, że to tylko myśliwska chata. Nigdy sam z niej nie korzysta, trzyma ją dla

wychodziła z sali przed strzelaniną. Podejrzewa, że oddzieliła się od reszty klasy, kiedy dzieci uciekały w panice do wyjścia. Minęło dobre trzydzieści czy czterdzieści minut, zanim pani Lund zorientowała się, że Becky zniknęła. – No więc mamy teraz dwa pytania. – Quincy odliczał na palcach. – Po pierwsze, co się działo z Dannym O’Grady między końcem przerwy obiadowej, czyli pierwszą dwadzieścia a chwilą, kiedy go odnalazłaś o... – Około drugiej czterdzieści pięć. – To prawie półtorej godziny. – Quincy zmarszczył brwi. Rainie uśmiechnęła się słabo. – Nie do końca. Przez część czasu był z nim Shep. Twierdzi, że dotarł do szkoły tuż po pierwszej czterdzieści pięć. Uczniowie już opuścili budynek. Biegł korytarzem i natknął się tam na Danny’ego, który oszołomiony podnosił właśnie spluwy z podłogi. – Podnosił? Och, bardzo mi się to podoba. Czyli chłopak miał je w ręku przypadkiem. – Ty też nie wierzysz Shepowi? – Nie jest najbardziej obiektywnym świadkiem – zauważył Quincy. – Na razie obstaję przy mojej teorii: nie wiemy, co robił Danny między pierwszą dwadzieścia a drugą czterdzieści pięć. Pozostaje nam jeszcze drugie pytanie. Co się działo z Becky O’Grady od mniej więcej pierwszej trzydzieści pięć do twojego pojawienia się o około pierwszej pięćdziesiąt. – Znowu zmarszczył brwi. – Nie podoba mi się, że nic nie wiadomo o poczynaniach dwójki uczniów, którzy, jak się okazuje, są rodzeństwem. Nie wierzę w takie http://www.medycznie.net.pl/media/ do diecezjalnego zajazdu, żeby tam czekał na rozstrzygnięcie swego losu. Było jasne, że odsyłać zbiega do surowego nowoararackiego archimandryty nie można, trzeba będzie mu znaleźć miejsce w jakimś innym klasztorze. No, a kiedy biskup ze swoją córą duchowną zostali sam na sam, władyka zapytał: – No i co ty myślisz o tych niedorzecznościach? – Wierzę – bez wahania odpowiedziała Pelagia. – Patrzyłam bratu Antipie w oczy, nie łże. Opisał, co widział, niczego nie dodał. Przewielebny poruszył brwiami, hamując niezadowolenie. Odrzekł powściągliwie: – Specjalnie tak mówisz, żeby mnie podrażnić. W żadne widma nie wierzysz, niby to ja cię nie znam. Połapał się jednak od razu, że wpadł w pułapkę zastawioną przez chytrą pomocnicę, i pogroził jej palcem: – Aha, ty w tym sensie, że on sam wierzy w swoje brednie. Zamajaczyło mu się coś, co

Nic – powiedziała sobie Polina Andriejewna. Jeden kłopot mniej, jeden więcej... Jeśli nocna wyprawa ujdzie jej bezkarnie, to i z bronią jakoś się ułoży. Władyka załatwi. A można postąpić jeszcze prościej. Kiedy będzie się przebierać, wyciągnie rewolwer z sakwojażu i schowa w pawilonie, a jeśli przyjdą monasterscy „strażnicy spokoju”, to powie, że głuptasce pokojówce coś się pomyliło. Boże mój, jaka broń? U pątniczki? I w ogóle – tak czy inaczej, sakwojaż trzeba zabrać ze sobą. Sprawdź Trzej mężczyźni zasiedli na metalowych krzesełkach i kiwnęli głowami. – Zacznijmy od nowych informacji o podejrzanych, bo wiem, że zebrało się tego trochę. Potem zajmiemy się dowodami i na koniec omówimy nasze teorie. Jasne? Wszyscy przytaknęli. Rainie przeszła do rzeczy: – Podczas ostatniej narady przydzielono mi Charliego Kenyona i Richarda Manna. Jako ewentualny podejrzany Charlie odpada. We wtorek nie było go w mieście. Odwiedzał w Portland swoją dziewczynę, co potwierdzili jej rodzice. Jak przeczytacie w moich notatkach – rozdała kopie spisanego odręcznie przesłuchania – czasami zadawał się z Dannym, ale jestem skłonna uwierzyć, że nie miał pojęcia o planach zamachu. Przyłapaliśmy go na posiadaniu narkotyków. Gdyby wiedział coś konkretnego, sprzedałby nam tę informację, żeby uratować tyłek. – Charlie, Charlie, Charlie – mamrotał Luke. – No właśnie. Więc Charliego można wykluczyć. Zostaje nam Richard Mann.