pojawi się lada chwila.

– Słucham? Co? – Serce waliło jej jak szalone, miała ręce mokre od potu. Wiedziała, że to ta sama osoba, która już dzwoniła kilka dni temu. Ta sama kobieta, która chce ją wyprowadzić z równowagi. – Doszło do kolejnego morderstwa. – To nie głos, to syk. – Nie! – Zrobiło jej się niedobrze. Rick? Czy coś mu się stało? Czy właśnie to chce jej powiedzieć ta kobieta? Nie, tylko nie to... Nie, na pewno ma na myśli Shanę McIntyre... – Kto mówi? – zapytała. Jej strach częściowo przerodził się w gniew. – Zgaduj – odparł głos. – Albo zapytaj RJ. On będzie wiedział. – Kogo mam zapytać? Odpowiedział jej głuchy, zmysłowy śmiech. Jennifer. Pierwsza miłość Bentza. – Dlaczego to robisz? Klik. Koniec połączenia. Trzymała w dłoni martwą słuchawkę. Czuła, że cała drży, nie ze strachu, z wściekłości, tak potężnej, że niemal ją zaślepiała. Pomyśleć, że ktoś śmie igrać z jej mężem, drażnić ją w jej domu. – Wariatka! – syknęła, zła, że nie może stanąć z tą suką oko w oko, i odłożyła słuchawkę na widełki. Rozjuszona już miała zadzwonić do Ricka, ale się rozmyśliła. Dzwoniąca chciała, żeby ze szlochem zwróciła się do RJ, jak Jennifer zwracała się do męża. Dzwoniąca chciała, żeby O1ivia zachowała się jak przerażona, bezradna kobietka. O, nie. http://www.mojabudowa.biz.pl – Żeby wrócić, musisz być w świetnej formie, na sto procent, może na sto dziesięć. Zacisnął zęby. W upalnym słońcu Luizjany z bagien otaczających domek ukryty wśród drzew unosiła się lekka mgła. Jaskiel zatrudniła go, gdy nikt inny nie chciał zaryzykować po bałaganie, jaki zostawił za sobą w Los Angeles. A teraz go odpycha. Słyszał, jak mruczy coś pod nosem, i przez ułamek sekundy wydawało mu się, że zmieniła zdanie. – Słuchaj, Rick, nie jesteś typem, który od rana do wieczora przekładałby dokumenty na biurku. – Od kilku miesięcy mam fizjoterapię, jestem silny jak byk. – Dość silny, by gonić podejrzanego? Powalić go na ziemię? Upaść, przeturlać się, wyjąć broń i osłonić partnera? – To telewizyjne bzdury. – Czyżby? – W głosie Jaskiel zabrzmiała nuta sceptycyzmu. – O ile pamiętam, do szpitala

ale srebrny chevrolet z naklejkami zniknął. Ciekawe, czy jeden z tych wozów należał do Jennifer, kimkolwiek jest naprawdę. Skoro tak, nie jest duchem. O ile mu wiadomo, stan Kalifornia wydaje prawa jazdy tylko żywym, zresztą, jeśli wierzyć baśniom, duchy nie potrzebują czterech kółek. Pod wpływem impulsu wszedł do tawerny, ogarnął spojrzeniem personel i gości siedzących za barem albo gapiących się w wielki telewizor. Uspokojony, że ten, kto go Sprawdź Jednak zachowała styl dzikiego Zachodu – łącznie z obrotowymi drzwiami, które wyglądały jak wyniesione ze starej stodoły. Kiedyś nad drzwiami wznosił się dumnie plastikowy biały ogier, póki jakiś dowcipniś nie wdrapał się pod osłoną nocy na markizę i nie pomalował mu niektórych części ciała jaskrawoczerwoną farbą. I to był koniec białego ogiera. Teraz nad drzwiami widniał jedynie napis: „Roy’s”. I wystarczy, stwierdził Bentz, przekroczył próg i cofnął się czasie. Wnętrze było obskurne. Dwanaście lat temu kowbojskie pamiątki i plakaty z seriali o Dzikim Zachodzie miały klasę stylu retro. Dzisiaj wiekowe siodła, plakaty i kapelusze wydawały się zakurzone i zużyte. Goście się zmienili, a przynajmniej postarzeli, podobnie jak podłoga. Długi bar rozsiadł się pod jedną ścianą; resztę miejsca zajmowały stoliki. Bentz zajął wolne miejsce, zamówił piwo bezalkoholowe u kelnerki, na której strój