- Jak?

Alex chciał to powiedziec ciepło, ale Marli wydało sie, ¿e dosłyszała w jego głosie fałsz, i zaczeła sie zastanawiac, czy on tylko próbuje ja uspokoic, czy te¿ nie chce powiedziec prawdy? W tej chwili wydał jej sie nie szczery. A mo¿e to ona wpada ju¿ w paranoje? - Znamy go od lat? Wiec dlaczego przedstawił sie jako doktor Robertson? - spytała, usiłujac zachowac spokój. Zaczynała odnosic wra¿enie, ¿e cały swiat sprzysiagł sie przeciw niej. Dobry Bo¿e, a mo¿e to choroba psychiczna? Przecie¿ wydawało jej sie, ¿e ktos stoi przy jej łó¿ku, czuła czyjas obecnosc... na litosc boska, czy naprawde traci rozum? Poczuła, ¿e poca jej sie dłonie, ¿e jest coraz bardziej zdenerwowana, ale musiała zapytac jeszcze: - Dlaczego nie przedstawił sie jako Phil? Dlaczego nie przyznał sie, ¿e mnie zna prywatnie? - Kto wie? Prawdopodobnie chciał sie zachowac profesjonalnie, trzymac sie jakiegos standardu. Pewnie w szpitalu - Alex podniósł rece, zaznaczajac w powietrzu cudzysłów - zakłada „maske lekarza”. - To dziwne. http://www.mojabudowa.org.pl/media/ Zakazane wspomnienia zaatakowały go nagle ze zdwojona siła. Wspomnienia młodej, długonogiej, zalotnej kobiety, która działała swym czarem na wszystkich i wiedziała o tym. Bo¿e, jaka była fascynujaca, z tymi zwodniczymi, zielonymi oczyma, zalotnie wygietymi brwiami i pieknie zarysowanymi koscmi policzkowymi. A teraz jest tylko zmaltretowana pacjentka, pół¿ywa, le¿aca na zimnym szpitalnym łó¿ku, podłaczona do monitorów i kroplówki, nieswiadoma tego, co dzieje sie wokół... cieniem kobiety, która wslizgiwała sie pod zmieta kołdre w przytulnym domku w Mendicino i całowała go ze smiechem w czubek nosa, a potem puszczała do niego oko i zsuwała sie ni¿ej... - Co sie stało? - spytał, sciskajac porecz. - Na litosc

kiedy zaparkuje przed stuletnim domem, w którym się wychowała. Nie miała zamiaru zatrzymać się tam na długo. Chciała tylko załatwić swoje sprawy i się wynieść. Zacisnęła palce na kierownicy. Zalała ją fala, wspomnień uwięzionych w innym czasie i przestrzeni, wspomnień obietnic i kłamstw, seksu podczas wiosennej burzy i konsekwencji zdrady. Z trudem przełknęła ślinę. Nie chciała przemierzać tej bolesnej ścieżki. Wyłączyła radio gwałtownym ruchem i wcisnęła na nos okulary przeciwsłoneczne. Nie chciała słuchać żadnych Sprawdź mieli ze sobą na pieńku. Ale zaraz morderstwo? Wrabianie? Dla Shepa to było jak gorzka pigułka. Na swój sposób lubił Nevadę. Ale wcześniej się pomylił i teraz Nevada Smith był w niewesołym położeniu. Wszedł po schodach do domu Vianki. Dręczyła go myśl, że ktoś jeszcze wiedział o pistolecie: anonimowy cynk musiał przecież skądś pochodzić. Czyżby Nevada nie umiał trzymać języka za zębami? Może się przechwalał? Albo niechcący, może nawet po pijanemu, wygadał, gdzie jest broń. Coś tu nie grało. Kiedy podszedł do drzwi, cętkowana kotka zeskoczyła ze swojego legowiska na parapecie okiennym i zniknęła za terakotową donicą z kwitnącymi bugenwillami. Shep zapukał w ekran z siatki i zajrzał do zaciemnionego wnętrza. W rogu pokoju stał telewizor, nastawiony na hiszpańskojęzyczny kanał. - Momento - zawołała Vianca gdzieś ze środka domu. Puls Shepa poszybował ku stratosferze, gdy tylko usłyszał jej głos. Pojawiła się niemal natychmiast. Patrzyła na niego spokojnymi, ciemnymi oczami, kiedy otwierała drzwi.