układać wszystko i porządkować.

-Mama nie lubiła piasku. Kelly zaczęła płakać. Laura wzięła ją na ręce i wstała. Z daleka Richard dostrzegł, że Kelly się zdenerwowała i płacze. Serce mu się ścisnęło na widok Laury z miłością tulącej jego córkę i niosącej ją do domu. Nie spuszczał z nich wzroku. Chciał wiedzieć, co zdenerwowało jego córeczkę, ale przede wszystkim chciał być z nimi. Gryzła go zazdrość i bezsilność. Nic dzisiaj nie zrobił, bo nie był w stanie oderwać się od okna. Laura zatrzymała się w drzwiach i spojrzała w górę, na niego. Richard się cofnął, ale za późno. Widział jej wymowną minę. Powinieneś tu być, zdawała się mówić. Po chwili zniknęły w środku. Laura zaniosła dziecko na górę, szepcząc mu do ucha uspokajające słowa, podczas gdy małym ciałkiem wstrząsało szlochanie. Laurze kroiło się serce. Pomogła dziewczynce zdjąć mokre, brudne ubrania i zrobiła jej ciepłą kąpiel z bąbelkami. Pół godziny później Kelly była już czyściutka, roześmiana od ucha do ucha i gotowa do drzemki, choć, jak twierdziła, wcale jej nie potrzebowała. Zasnęła niemal, jedząc kanapki z masłem orzechowym i galaretką. Laura wzięła na ręce śpiące http://www.nabudowie.org.pl o niczym innym. Julianna otworzyła oczy i uśmiechnęła się – uśmiechem Kate. Szybko, szczerze i ciepło. Uśmiech lekko zmienił wyraz jej twarzy. Uśmiechnęła się raz jeszcze i tym razem wypadło to dużo naturalniej. Jakby w taki sposób robiła to od lat. – Witam serdecznie w ,,Uncommon Bean’’ – powiedziała. – Czym mogę służyć? Nie zabrzmiało to tak jak powinno. Julianna skrzywiła się na dźwięk swego głosu. Kate mówiła inaczej, przeciągając samogłoski i nadając słowom lekkie muzyczne brzmienie. Wiele razy wypowiedziała to samo zdanie, aż w końcu odniosła wrażenie, że udało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Następnie zaczęła ćwiczyć gesty Kate, zakładając włosy za ucho albo podchodząc tanecznym

- Dwie osoby wykonują każdą pracę dwa razy szybciej niż jedna - powiedział. Malinda jęknęła na samo wspomnienie. Jej ostatnią deską ratunku byli chłopcy. W domu Malindy tylko plątaliby się pod nogami, a u siebie nie mogli przecież zostać sami. Dokładnie w tym Sprawdź Pani Greenwood wydaje jej się znajoma. Po chwili Laura przypomina sobie, gdzie ją widziała: w agencji. To z nią pani Newton rozmawiała tak długo, że dziewczyna zastanawiała się, czy warto dalej czekać. - Nazywam się Laura Boland. - Laura wyciąga rękę, w której trzyma zlecenie. - Jestem z agencji... - Wiem, wiem - przerywa jej pani Greenwood, której wyraźnie się śpieszy, choć Laura zjawiła się dziesięć minut przed podaną w zleceniu porą. - Tu jest wszystko napisane - mówi, podając jej kartkę. - A jeśli czegoś nie będziesz wiedzieć, zapytaj Jenny. - Ruchem głowy wskazuje kobietę w czarnej sukience i białym fartuszku. Zarzuca na ramię białą torbę z kotwicą wyszytą złotymi nićmi, po czym krokiem osoby, dla której problem niskiej samooceny nigdy nie istniał, rusza do drzwi. W połowie drogi zatrzymuje się i odwraca. - Mam nadzieję, że pani Newton poinformowała cię, że jeśli wyjdziesz stąd przed... - Tak... - przerywa jej Laura. - To znaczy... - Traci rezon, kiedy uświadamia sobie swoją zuchwałość, i zaczyna się jąkać. - Pani Newton mnie nie poinformowała, ale zapoznałam się z warunkami umowy i wiem, że honorarium nie zostanie wypłacone zleceniobiorcy, jeśli ze swojej winy będzie się opiekował dzieckiem zleceniodawcy krócej, niż zostało to ustalone”. Tyle razy przeczytała ten punkt, że zna go na pamięć. Po chwili pani Greenwood nie ma już w gabinecie. Laura patrzy na kartkę. Zdarzało się, że rodzice, wychodząc, dawali jej kartki z informacjami dotyczącymi ich pociech. Zwykle było to kilka odręcznie skreślonych zdań. Nie musieli wypisywać całych litanii, ponieważ o wszystkim, co było ważne dla ich dzieci, informowali ją ustnie - Pani Greenwood nie zadała sobie trudu, żeby powiedzieć o córce cokolwiek, nic więc dziwnego, że obie strony kartki są zadrukowane. - Zaprowadzę cię do Grace - mówi Jenny i Laura wychodzi za nią z gabinetu, a potem idzie korytarzem. Głowa się jej obraca, bo po obu stronach, zamiast portretów przodków, których można by się spodziewać w domu zbudowanym w stylu angielskiego zaniku, wiszą nowoczesne obrazy. Podobają jej się i trochę żałuje, że Jenny idzie tak szybko. Laura rezygnuje więc z podziwiania dzieł sztuki i przyśpiesza kroku, żeby za nią nadążyć. Jeśli wszystko ułoży się po jej myśli, dziś, jutro i w czasie kolejnych weekendów spędzi w tym domu tyle czasu, że będzie miała mnóstwo okazji, żeby je obejrzeć. 4 Pokój Grace znajduje się na pierwszym piętrze. Jest tak wielki, że Laura, stojąc w progu, musi się chwilę rozglądać, zanim dostrzega sześcioletnią dziewczynkę o jasnorudych kręconych włosach, wielkich okrągłych oczach i wyrazie twarzy aniołka. - Cześć, Grace - wita ją i uśmiecha się. Nie ma zwyczaju oceniać dzieci, którymi się zajmuje, po wyglądzie, ale opiekowanie się tymi ładnymi sprawia jej szczególną przyjemność, a ta mała jest prześliczna. Uroda dziewczynki nie gaśnie nawet pod wpływem nieprzyjemnego grymasu, jaki pojawia się na jej buzi na widok nowej opiekunki.