- A więc przez szesnaście lat swojego życia nie znałam prawdy.

skarbie. - Przesunał lufa rewolweru po jej policzku. Marla wyciagneła reke, ale Monty błyskawicznie przyło¿ył lufe do główki Jamesa. - Ho, ho, ho. Nie chcesz chyba, ¿eby mózg tego małego zapaskudził winde, prawda? Kylie omal nie zwymiotowała. Dr¿ała na całym ciele, nogi sie pod nia uginały. Oblał ja zimny pot. - Jestes szalony - wyjakała. Monty wcisnał guzik najni¿szego poziomu i wyrwał dziecko z jej ramion. Próbowała mu je odebrac, ale wtedy pchnał ja na sciane. Dziecko krzyczało przerazliwie. - Albo grzecznie ze mna pójdziesz, Marla, albo zabije tego bachora na twoich oczach... nie, raczej zabiore go ze soba i nigdy sie dowiesz, co sie z nim stało, rozumiesz? Nie dowiesz sie, czy ¿yje, czy nie, czy mo¿e dla rozrywki torturuje go całymi dniami. Spedzisz reszte ¿ycia w swoim małym, prywatnym piekle. - Predzej cie zabije! - krzykneła Kylie, spogladajac na guzik alarmu. Wiedziała jednak, ¿e nigdy go nie nacisnie, nigdy nie zaryzykuje ¿ycia swojego syna. Monty patrzył na nia z okrutnym usmiechem. http://www.neutrogena-plus.info.pl - A mo¿e zrobilibysmy sobie jeszcze jeden przystanek? - Gdzie? Nick posłał jej ten swój usmiech niegrzecznego chłopca. - Ju¿ czas, ¿ebys wróciła na łono koscioła. - W jego oczach zapaliły sie złosliwe iskierki. Skrecił w strone centrum miasta, po czym zjechał w boczna ulice. Piec przecznic dalej zwolnił i wskazał nowoczesny budynek koscioła. - Oto królestwo Cherise i Donalda. Pomalowany na szaro kosciół, z wie¿a pokryta miedzia, był najokazalszym budynkiem w okolicy. Na fluorescencyjnej tablicy widniały godziny mszy i spotkan zaplanowanych na przyszły tydzien. Wielebny Donald Favier miał wygłosic kazanie na temat ceny grzechu. Pod ogłoszeniem zacytowano

podskoczyły do góry, ale Marla specjalnie sie tym nie przejeła. - Mo¿e porozmawiamy w salonie? - zaproponowała, wskazujac im droge. Gdy wszyscy ju¿ usiedli, Carmen, jakby wiedziona szóstym zmysłem, natychmiast wniosła tace z serwisem, imbrykiem z herbata i koszyczkiem pełnym babeczek. - Pani Eugenia wspomniała, ¿e oczekuje pani gosci. - Sprawdź wspomnienie, ¿aden pomysł. - Do diabła z tym wszystkim - mrukneła i postanowiła wrócic do tematu Pam Delacroix. Dlaczego nie została ujeta w tym wyczerpujacym spisie przyjaciół i znajomych? Bo nigdy nie istniała. Jest jednym wielkim kłamstwem. Ta mysl uderzyła ja znienacka, jak cios młotkiem w głowe. Oczywiscie, ¿e istniała, zaoponowała bardziej racjonalna czesc jej umysłu. Tyle tylko, ¿e teraz nie ¿yje. Ty ja zabiłas. W jej własnym samochodzie! Wiec zacznij myslec logicznie. Rusz głowa. Dowiedz sie, co naprawde wtedy zaszło, do cholery. Pam istniała, była jej przyjaciółka, wiec w tym wielkim domu musi znalezc sie cos, co bedzie sie z nia wiazac.