to nie mogę mówić do ciebie „Diaz". an43 130 Miał tę swoją manierę niespiesznego odpowiadania na pytanie. Zawsze odczekiwał sekundę lub dwie, jakby rozważając, smakując samo pytanie wraz z wszystkimi możliwymi odpowiedziami. - James - powiedział wreszcie. Milla dodała gazu, wyprzedzając jakiś sportowy samochód. - To twoje prawdziwe imię? - Tak. Może tak, może nie. Ale to nie robiło specjalnej różnicy Dobrze, że to policja po nich zadzwoniła. W takich sprawach Poszukiwacze zwykle działali pod komendą policji lub miejscowego szeryfa, zależnie od tego, kto pierwszy przyjmował zgłoszenie. Poszukiwania zawsze udawały się lepiej, jeśli były dobrze zorganizowane; tłum spanikowanych ludzi rozchodzących się we wszystkie strony równie dobrze mógł sam się pogubić. Zazwyczaj miasta i hrabstwa miały własne wyspecjalizowane ekipy do odnajdywania zaginionych, ale czasem - gdy brakowało ludzi i czasu – prosiły o pomoc http://www.nkcraft.pl - Co? A, nie. Oczywiście, że nie. Jest tam też sporo innych papierów an43 372 Zaczęła przerzucać plik kartek. Doszła do końca, mruknęła coś z niezadowoleniem i zaczęła jeszcze raz. - Musiałam przeoczyć - chrząknęła głośno. Ale za drugim razem też nie znalazła listy Z wyraźnym niepokojem na twarzy nerwowo przeszukała teczkę jeszcze raz, oglądając uważnie każdy karteluszek. - Nie ma. Szlag, wiem, że tu była! Milla z jakiegoś powodu wierzyła urzędniczce. Jej niepokój i zdenerwowanie były zbyt autentyczne.
- Tak, pamiętała. Był cały i zdrowy. - Ona... Ale dlaczego cię pocięła? - Bo zrobiłam coś głupiego. Atak na Lolę był bez wątpienia bardzo głupim pomysłem. Ale wtedy Millę zaślepiły emocje - dokładnie tak samo jak na cmentarzu, gdy po raz pierwszy spotkała Diaza. Najwyraźniej nie wyciągnęła Sprawdź jest na końcu. Najczęściej nie ma nic, ale wiedza negatywna jest prawie tyle samo warta, co pozytywna. - To znaczy: wiesz, gdzie nie szukać. - Przy okazji można dowiedzieć się czegoś o człowieku, który włożył ci tę nić do ręki. - Zatem może masz jednak to nazwisko pilota? - Usłyszałem o facecie, który nazywa się Gilliland. Woził różne rzeczy do Meksyku i z Meksyku. Rozbił się i zginął siedem czy osiem lat temu. Ludzie wiedzieli o nim tylko tyle, że miał brata, Normana Gillilanda, mieszkającego w Sawtooth Wilderness, blisko Lowman. Milla spojrzała na niego; po chwili wiedziała już, co tu nie pasuje. - Zatem nikt nic nie wiedział o pilocie, aż tu ni z tego, ni z