Powoli wypusciła powietrze i w tej samej chwili cos

samochód mijał ciągnące się kilometrami ogrodzenie, połacie suchej trawy, sosnowe i dębowe zagajniki, pięknie rozświetlone promieniami porannego słońca. Na nawadnianych przez kanały i rozpryskiwacze łąkach pasło się bydło i konie. Shelby czuła się tak, jakby ktoś związał jej żołądek na supełki. Kiedy skręcili na drogę prowadzącą do rancza, wybiegła myślami w najbliższą przyszłość. Co będzie, jeśli Elizabeth znienawidzi ją od pierwszego wejrzenia? Albo jeśli Maria będzie miała do niej żal. A jeśli... och, do diabła, nieważne. Jakoś uda jej się dogadać z własnym dzieckiem, ale układ z Nevada to co innego. On może nie być biologicznym ojcem Elizabeth. Spójrz prawdzie w oczy, Shelby, ta dziewięcioletnia dziewczynka mogła zostać spłodzona przez Rossa McCalluma. Zacisnęła palce na kierownicy. To absolutnie niemożliwe. Bóg nie byłby tak okrutny. Nie teraz, kiedy zaszła tak daleko. Przejechała przez bramę rancza; prawie nie zwolniła, kiedy dotarła do głównego budynku i przybudówek, do miejsca, w którym dziesięć lat wcześniej dopadł ją Ross. - A więc cały ten czas była w Galveston? - zagadnął Nevada. - Tak. - Shelby kiwnęła głową i zmniejszyła prędkość. - Według Lydii. - A twój ojciec kupił milczenie Lydii - uściślił Nevada, kiedy podjeżdżała pod szopę z narzędziami. - W zamian za prawo pozostania w tym kraju i pracy dla niego, Lydia i wszyscy inni, którzy wiedzieli o dziecku, musieli udawać, że Elizabeth zmarła. - Tak to mniej więcej wygląda. - Miły gość z tego twojego ojca. http://www.nurgia.pl/media/ miała spięte w kucyk, a kiedy się pochyliła nad drzwiczkami piekarnika, można było dostrzec pierwsze nitki siwizny. Trochę też przytyła i Shep nie mógł się pogodzić z myślą, że jego żona, Peggy Sue Collins, ongiś najzręczniejsza tamburmajorka w całym okręgu i najlepsza laska, jaką kiedykolwiek zaliczył na tylnym siedzeniu swojego starego forda, zaczyna się starzeć. Postawił Candice na podłodze, wyrwał Donny’emu pistolet na wodę, a potem zdjął buty. - Gdzie Timmy i Robby? Używając dwóch postrzępionych rękawic, Peggy Sue wyciągnęła z piekarnika ciasto z brzoskwiniami i ostrożnie postawiła je na górnej płycie. - Timmy chyba wypełnia podania do Safewaya i do młyna Cole’a. - Zdjęła folię, którą była wyłożona forma do ciasta. - A Robby mamrotał coś, że idzie popływać z Billiem Rayem i Pete’em Dauberem. - Nie podoba mi się, że zadaje się z chłopakami Dauberów. Oni zawsze coś narozrabiają. - Sięgnął do lodówki i znalazł zimną puszkę Pabst Blue Ribbon. - Pewnie gdzieś popalają... - A, a, a - Peggy Sue rzuciła mężowi ostrzegawcze spojrzenie, a potem wymownie zerknęła na młodsze dzieci. -

widział to na własne oczy. Uwa¿ał, ¿e powinni cos zrobic, zamiast siedziec w tym dusznym pokoju, saczac drinki. - Co własciwie wydarzyło sie tamtej nocy? - Zakładamy, ¿e Marla i jej niedawno poznana przyjaciółka, Pam Delacroix, prawdopodobnie chciały odwiedzic córke Pam w Santa Cruz, bo jechały w tym Sprawdź - Nie, to zbyt ryzykowne. Nie mo¿e umrzec tego samego dnia, co jej ojciec. - Nie przejmuj sie. To bedzie wygladało na wypadek. Przecie¿ własnie tego chciałes, prawda? To był twój pieprzony pomysł. - Nie. A teraz słuchaj. Zaczekaj kilka dni. A¿ wszystko ucichnie. I nie dzwon do mnie na te komórke. Słyszysz? Wynajałem cie, ¿ebys wykonał dla mnie robote i dostaniesz swoja forse, ale to ciagle ja decyduje co i jak. - Akurat. - Ostrzegam cie... Zasmiał sie i siegnał do kieszeni po papierosy. - Spokojnie, amigo, to twój szczesliwy dzien. - Odło¿ył