- O, tak! Morskie powietrze jest takie zdrowe! Rozbawiony zatrzymał się na szczycie schodów. - Ale ja pytam, czy lubisz wodę? Miał rzadki talent patrzenia na kobietę w taki sposób, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. I jakby był pod jej wrażeniem. W zetknięciu z takim spojrzeniem wiedza zdobyta na szkoleniach okazała się całkiem bezużyteczna. Czy Bella tego chciała, czy nie, jej serce zaczęło szybciej bić. - Lubię wodę. Jako dziecko spędzałam wakacje u babci w Kornwalii. Pomyślał, że chciałby ją zobaczyć z rozpuszczonymi włosami, którymi bawi się morski wiatr. Czy śmiałaby się jak wtedy w ogrodzie? Czy dostrzegłby w jej oczach tamten niezwykły blask? Pojął wtedy, że jej wygląd nie ma najmniejszego znaczenia. Posłuszny wewnętrznemu impulsowi, powiedział: - Za kilka dni jadę do Hawru. Pojedź ze mną. Gdyby zaproponował, by zakradli się do magazynu i zaczęli kochać, nie byłaby bardziej zaskoczona. Jednak zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca ostrożności, po niej zaś przyszła kolej na chłodną kalkulację. Nie mogła udawać, że nie zrobiło jej się przyjemnie. Cieszyło ją, że miał ochotę na jej towarzystwo. Zaniepokoiła się tym odkryciem. - Dziękuję za zaproszenie, Wasza Wysokość. Obawiam się, że nie mogę go przyjąć bez konsultacji z Alice. - Zapytamy ją o zdanie. Bardzo chciał, by z nim pojechała. Wprost nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie zostaną sami, z dala od pałacu. Być może traktował ją jak kolejne wyzwanie. Korciło go, aby odkryć, jaka jest naprawdę. Zresztą było mu wszystko jedno, skąd brało się to zainteresowanie. - A ty? Chciałabyś ze mną jechać? - Chciałabym. Natychmiast wytłumaczyła sobie, że ta chęć wynika z powodów czysto zawodowych. Jadąc z nim, będzie mogła lepiej go poznać, a przy okazji zorientuje się, jak skutecznie działa jego ochrona. Jednak prawda była tak samo prosta jak jej odpowiedź. Miała ogromną ochotę z nim pojechać. - W takim razie jesteśmy umówieni. Uprzedzam, że będziesz zmuszona przetrwać razem ze mną długą i nudną ceremonię otwarcia czegoś tam. - Nie lubi pan nudzić się sam? Roześmiał się i znowu ujął jej rękę. Podniósł ją do ust i właśnie miał pocałować, kiedy z dołu dobiegł szmer głosów. Niezadowolony, chciał sprawdzić, kto im przeszkadza. - Gniew musi aż kipieć! - perorowała Tanya, idąc tak szybko, że reżyser ledwie za nią nadążał. - Julia nie jest bierna. Bez względu na konsekwencje mówi, co czuje. Do diabła, Maurice, umiem to pokazać. Potrafię grać! - Ja wiem, cherie. I wcale nie kwestionuję twojego talentu. Po prostu chodzi o to... - Mademoiselle - odezwał się Edward półgłosem. http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl Wyjął z kieszeni chusteczkę i podał jej bez słowa. W tej chwili był to jedyny gest pocieszenia, na jaki mógł sobie pozwolić. Każdy inny na pewno by odrzuciła. - Przepraszam, że ci przeszkadzam. Uważam, że musimy porozmawiać. - Myślałam, że już to zrobiliśmy. - Usiądziesz? - Nie. - Rozmawiałem dziś rano z ojcem. Wiem, że widziałaś się z Blaquiem. Próbowała go uciszyć, ale dała za wygraną. Rozmowa w ogrodzie była tak samo niebezpieczna jak rozmowa w pałacu. - Nie muszę panu składać meldunków w tej sprawie, Wasza Wysokość - rzuciła ostro. Ogarnęła go złość, więc zmrużył oczy i zacisnął pięści. Kiedy się jednak odezwał, głos miał spokojny. - Nie musisz. Chcę, żebyś wiedziała, że przeczytałem twoja akta. - Doskonale. Znasz już więc odpowiedź na wszystkie pytania. Ciekawość została zaspokojona. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. - Nie czytałem tego dla zabawy! Do cholery, Bello, przecież mam prawo wiedzieć! - Jeśli o mnie chodzi, nie masz żadnych praw. Nie jestem ani twoją poddaną, ani podwładną.
Poznałbym wtedy prawdę o Kurkowie. A tymczasem uwierzyłem jego kłamstwom. - Wasza wysokość nie musi mnie przepraszać. - Ależ jak najbardziej! Pana również nie doceniłem, Knight. Tak często współpracując z księciem Robertem, powinienem był inaczej o panu myśleć. Uratował nas pan od wielkiego nieszczęścia. - I nie tylko od niego - dodała Parthenia, całując Becky lekko w policzek. - Dziękuję Sprawdź - Och, niedobrze! - Co się stało? - Fort i Rush spotkali Sally i Daisy. Alec popatrzył w tę samą stronę i zobaczył, że drugi powóz istotnie już nie jedzie za nimi. Dwaj osławieni hulacy ulegli wdziękom wiejskich piękności. - Chyba nieprędko ich znów zobaczymy - westchnął. - Też tak myślę. Spojrzeli na siebie rozbawieni i pojechali dalej. Becky wsparła głowę na zranionym ramieniu Aleca, które na szczęście szybko się goiło. Nie dbała o to, że powóz trzęsie, jadąc po kiepskiej drodze. Wróciła myślami do wydarzeń ostatnich dwóch tygodni, a zwłaszcza do balu zwycięzców. Była nim wręcz oszołomiona. Posłusznie poszła za radą Aleca i wystąpiła na nim w mocno wydekoltowanej czerwonej sukni. Sądziła, że był to wybór podyktowany wyłącznie jego wyrafinowanym gustem, lecz potem otrzymała małą paczuszkę wysłaną ni mniej, ni więcej tylko z pawilonu Brighton!