- Są dzisiaj jakieś specjalne polecenia dla Vincenta, panno Gallant? - zapytał

- Jak to skłamałeś? - Tak to - odparł, z satysfakcją zerkając na jej przerażoną minę. - Zatrzymaj natychmiast. Wysiadam. Wypuść mnie z tego wozu, słyszysz, Santos? - Przykro mi, Glorio, ale nie mogę. Ktoś cię potrzebuje. Ktoś bardzo dla mnie ważny. Nie mogę go zawieść. - To śmieszne - prychnęła. - Zatrzymaj albo oskarżę cię o uprowadzenie. Santos zignorował jej pogróżki. - Najpierw coś ci opowiem. Coś, czego inaczej na pewno nie chciałabyś wysłuchać. Jeśli potem nadal będziesz się upierała, żeby wysiąść, droga wolna. - Mów. Co to za historia? - O matce i córce. - Znów zerknął w stronę Glorii. Odwróciła głowę, manifestując brak zainteresowania. - Matka kochała swoją córkę z całego serca - zaczął. - Chciała, żeby dziewczyna miała udane życie, bardziej udane niż ona. I nic dziwnego, jeśli wiemy, że ta matka była prostytutką, właścicielką burdelu, mówiąc ściśle. Burdelmamą. Podobnie zresztą jak jej własna matka, jak babka, z pokolenia na pokolenie wszystkie zajmowały się tą samą profesją. Gloria zwróciła ku niemu twarz i zaczęła słuchać opowieści. - Matka postarała się - ciągnął - o nowe nazwisko dla córki. Wysłała ją do szkoły, gdzie nikt nie wiedział, kim dziewczyna jest i skąd pochodzi. Córka miała jednak własne plany. Skorzystała z okazji i postanowiła na zawsze zerwać z przeszłością. Zwiodła wszystkich, okłamała nawet człowieka, za którego potem wyszła za mąż. Nigdy więcej nie zobaczyła się z matką. Nie chciała nawet zobaczyć jej na łożu śmierci, chociaż było to ostatnie i jedyne życzenie umierającej. Przez chwilę obydwoje milczeli. - Intrygująca historia - Gloria odezwała się pierwsza. - Ale dlaczego mi ją opowiadasz? Co ona ma ze mną wspólnego? - Poczekaj, jeszcze trochę szczegółów - Santos zignorował jej pytanie. - Nie powiedziałem ci jeszcze, że córka bardzo dobrze wyszła za mąż. Doczekała się własnej córki. I nikt nigdy nie poznał o niej prawdy. Nikt nie dociekał, jak wygląda przeszłość tej kobiety, nikt nie kwestionował jej opowieści o dawno temu zmarłych rodzicach. - Santos, proszę... Za dwie godziny muszę być w hotelu. - Gloria zerknęła z niezadowoleniem na zegarek. - Spróbuj skrócić tę barwną powieść i powiedz wprost, co masz mi do powiedzenia. - W porządku. Córka ukończyła dobrą szkołę w Memphis. Opowiadała wszystkim, że jej rodzice zginęli w wypadku. Za granicą... http://www.olejek-arganowy.org.pl przyprawia o ból głowy. Zatrzymała się przed starym dębowym biurkiem i spojrzała na przyjaciółkę. - Przepraszam, Emmo. Po prostu bardzo mnie rozgniewał! - Widzę - odparła sucho Emma Grenville. Odgarnęła z czoła pasmo niesfornych kasztanowatych włosów i wstała. - Siadaj, przyniosę ci herbaty. - Nachyliła się i pogłaskała psa. - A Szekspir chętnie zje ciasteczko. - Pewnie ogłuchł od mojego wrzasku. - Siadaj! - Tak, proszę pani. Drobna i smukła, z uroczymi dołeczkami w policzkach, Emma wyglądała raczej na nimfę niż właścicielkę i dyrektorkę szkoły dla dziewcząt. Z drugiej strony, jej spokój, opanowanie i uprzejmość sprawiały, że wszyscy dawali jej więcej niż dwadzieścia cztery lata. Alexandra westchnęła i usiadła przy oknie, a tymczasem przyjaciółka weszła do małej

Pocałował ją mocno. - Mówiłem ci, że tak, Alexandro. Dzięki Bogu, że jeszcze nie całkiem doszłaś do siebie. - Nareszcie się opamiętałam. Dzięki tobie. - Pogłaskała go po twarzy. - Po prostu nie wierzyłam, że mnie zechcesz. Zaśmiał się głośno. Sprawdź Żeby się opanować, wstała od stołu i zaczęła zbierać naczynia. Naprawdę nie mogła znieść spojrzenia tych niebieskich oczu. Tymczasem Bryce przestał karmić dziecko i znów ogarnął ją wzrokiem. Podczas obiadu była bardzo cicha. Rozmawiali trochę o codziennych sprawach. Doskonale wiedział, iż nie powinien był całować Klary, ale ten pocałunek wydawał się taki naturalny. Mężczyzna nie chciał się zastanawiać na tym, co zrobił. Z jednej strony pragnął, by Klara się przed nim otworzyła, a z drugiej zachowywał się nieodpowiedzialnie. Skrzywił się na tę myśl. ~ Obiad był świetny - powiedział. - Dziękuję. Cieszę się, że nie wyszłam z wprawy. - Chyba nie zajmowałaś się gotowaniem w ambasadzie. - To znacznie trudniejsze niż praca w ambasadzie - odrzekła i pomyślała, że nigdy nie przypuszczała, iż praca niani może dawać tyle satysfakcji. Bryce zsadził Karolinę z krzesełka i postawił na podłodze, a dziewczyna zrobiła taki gest, jakby chciała wziąć małą na ręce. - Odpocznij - powiedział. - Ja ją wykąpię i położę. Kiedy wychodził z dzieckiem, odprowadziła go wzrokiem. Dziewczynka pomachała jej rączką na dobranoc, a ona przesłała małej całuski. Wiedziała już, że bardzo kocha Karolinę. Sama myśl o tym, iż nigdy więcej miałaby nie zobaczyć Bryce'a ani małej, sprawiała jej dojmujący ból. A przecież kiedyś się z nimi w końcu rozstanie. Niepokoiło ją, że Mark był ciągle na wolności. Wiedziała, że mógł jej szukać, na pewno zorientował się, że znikła. Włączyła zmywarkę i poszła sprawdzić, czy wszystkie drzwi są zamknięte, a alarmy działają. Kiedy wróciła do salonu, trzęsły się jej ręce na myśl, że Bryce'owi lub Karolinie mogłoby grozić niebezpieczeństwo, gdyby Faraday ją tu znalazł. Usiadła na kanapie i wyjrzała przez okno. Na zewnątrz zainstalowano lampy, które oświetlały przystań. Łódka i jacht spokojnie kołysały się na wodzie. Bryce poszedł do salonu, wiedząc, że znajdzie w nim Klarę. Nie przypuszczał tylko, iż dziewczyna będzie taka smutna. - Napijesz się wina? - spytał. Drgnęła jak wystraszone zwierzątko. - Nie słyszałam cię - powiedziała, ściskając w dłoniach poduszkę.