– Prawda?

-Mieć za ojca takiego strasznego człowieka. -Jak rozumiem, poznała pani pana Blackthorne'a? - zapytała ją Laura. -Niezupełnie. Miała nadzieję, że jej mina jest zupełnie niewinna. -Więc skąd może pani wiedzieć, jaki on jest? -On stamtąd nigdy nie wychodzi - powiedziała kasjerka. - Od czterech lat nikt nie widział jego twarzy, nawet Dewey nie ogląda go z bliska, chociaż tam mieszka. Dewey to musi być ten dozorca, którego, jak dotąd, nie poznała. - On jest... oszpecony - wyjąkał chłopiec, który pakował jej zakupy. - Skoro go nigdy nie widziałeś, to skąd możesz wiedzieć? Chłopak wzruszył ramionami, jakby było to oczywiste. Starała się potrzymać gniew. Była zła, że dla tych ludzi wygląd ma aż takie znaczenie. Rozumiała to poniekąd, bo sama spotykała się z różnymi reakcjami z powodu własnego wyglądu. Kobiety nie chciały się z nią przyjaźnić, bo sądziły, że jest zarozumiała i na pewno się wywyższa. A mężczyźni stawali na http://www.olejek-arganowy.org.pl/media/ 114 JEDNA DLA PIĘCIU i poddać uczuciom. Przy okazji nauczył się także paru rzeczy o sobie. Odkrył cierpliwość, której istnienia nie podejrzewał, czułość, która zadziwiła go, ale równocześnie sprawiła przyjemność. Dając, otrzymał jeszcze cenniejszy podarunek. Jej miłość. A przynajmniej deklarację miłości. I to go piekielnie przeraziło. Chciał wierzyć, że Malinda go kocha, ale bał się. Nie potrafił zapomnieć o dzielących ich ogromnych różnicach, a on dobrze wiedział, że takie różnice mogą zniszczyć każdy związek. Od początku wiedział, że Malinda przewyższa go

– Który to już raz? – Czwarty. Nie znoszę drania. – Wziął do ręki przycisk do papieru i zważył go w dłoni. Serce z bakaratu, które Kate dostała od Richarda na ostatnie walentynki. – Nienawidzę braku odpowiedzialności. Kate uśmiechnęła się do siebie. Właśnie dlatego, mimo licznych wad, Blake był tak doskonałym pracownikiem. Sprawdź kosza na śmieci. Kate wyprostowała się znad piekarnika. – Co to było? Richard spojrzał w bok. – Zaproszenie na zebranie absolwentów. Mamy uczcić sukces jednego z naszych kolegów – dodał zgryźliwie. Natychmiast domyśliła się, kogo, jednak zadała to pytanie. – Kogo? Kogo? – powtórzył Richard. – Naszego wspaniałego kolegę Luke’a Dallasa. Najpierw wygłosi wykład, a potem będzie podpisywał swoje książki. Napuszony błazen! Luke nigdy nie był napuszony. Nie widziała się z nim od wielu lat, ale była przekonana, że się nie zmienił. – Co cię gryzie? Uniósł głowę, szykując się do kłótni.