Julianna. Nie czysta dziewczynka, którą tak długo kochał. Zacisnął palce

- Dla Jacka - odparła Malinda i, widząc uniesione brwi Cecile, dodała szybko: - I dla mnie. Ignorując powątpiewające spojrzenie przyjaciółki rozłożyła na desce następną sukienkę. - Mój dom się remontuje, ja mam przez ten czas gdzie mieszkać - to wszystko bez żadnych pieniędzy - a Jack do końca remontu ma opiekunkę i gosposię. Obustronnie korzystna umowa. - Tak twierdzisz - skomentowała Cecile powstrzymując uśmiech. - Bo tak jest. - Na jak długo zawarliście tę „obustronnie korzystną umowę"? - Nie było o tym mowy - odparła niepewnie Malinda. - A kto robi remont? - Jack. - Malindo, jesteś słodką i naiwną idiotką. Ten facet cię załatwił na amen. Będzie miał opiekunkę do dzieci, wysprzątany dom i przygotowane posiłki, jak długo zechce. http://www.olejekkokosowy.net.pl – Tak? – spytała, marszcząc brwi. – Może... zjesz ze mną lunch? – Niestety. – Julianna potrząsnęła głową. – Jem dzisiaj lunch z panem Ryanem. – Z panem Ryanem? Z samym szefem? – Tak. – Westchnęła. – Mamy wiele spraw do omówienia. Sandy odchrząknęła niepewnie. – Więc kiedy mogłybyśmy się gdzieś razem wybrać? Może jutro? – Może – rzuciła niezobowiązująco Julianna. – To samo mówiłaś wczoraj – powiedziała Sandy, Robiąc minę skrzywdzonego dziecka. – I wcześniej też. Julianna zmrużyła oczy. – Co chcesz przez to powiedzieć?

- Tylko że nie mogę tego powiedzieć, bo to jest tajemnica - mówi dziewczynka i widać, że z trudem się powstrzymuje, żeby jej nie zdradzić. Laura chętnie poznałby tę tajemnicę i wie, że wystarczyłoby jedno słowo zachęty, a Grace by ją wypaplała. Tylko że wtedy Laura naprawdę by już sobą pogardzała. Wyjmuje z torby zaproszenie i pokazuje małej. - Jest dla dwóch osób - wyjaśnia. - Mam dać je tobie czy Simonowi? ,. Dziewczynka długo się waha, ale nie musi podejmować decyzji, bo nagle rozlega się krótkie pukanie do drzwi i do pokoju wchodzi jej brat. - Idziemy na balet! - chwali się Grace. - Dostałam od Laury zaproszenie. Dla mnie i dla ciebie. Sprawdź jestestwem. – Nie rozumiem. – To przecież jasne. Dziecko. – Przeciągnął palcem po jej policzku. – Dziecko musi zginąć. Poczuła, jak serce skacze jej do gardła. Nie, tylko nie Emma! – Tak – powiedział, jakby czytał jej w myślach. – Powinnaś się była jej pozbyć, kiedy ci kazałem. Teraz będzie trudniej, choćby ze względu na Kate. Strach chwycił ją za gardło, ale nie bała się już śmierci. Przypomniała sobie roześmianą i ufną Emmę, która tak ślicznie kopała i machała rączkami, że wprost chciało się żyć. A potem wyobraziła ją sobie w kałuży krwi.