– Halo, Danny – krzyknęła.

- I frytki ze słodkich ziemniaków. Jadłaś już frytki ze słodkich ziemnia¬ ków? Warte późniejszej operacji serca. I - Świetnie. - Podeszła kelnerka. Zamówili po porcji żeberek z frytkami z słodkich ziemniaków. Gdy tylko kelnerka odeszła, Vince spróbował jeszcze raz - Jak długo zostaniesz w Wirginii? - Nie wiem. Na razie mam więcej pytań niż odpowiedzi. Przy takim tempie zdobywania informacji mogę tu zostać na dłużej. - Gdzie się zatrzymałaś? - Motel 6. - W Wirginii można znaleźć ciekawsze miejsca. Jeśli będziesz miała trochę czasu, spróbuj pozwiedzać okolicę. A potem zaskoczył ją, mówiąc cicho: - Rainie, sprawdziłem cię. Nie musisz przede mną udawać. Rainie aż zesztywniała. Nie mogła uspokoić rozdygotanych nerwów, chociaż właściwie pogodziła się już z przeszłością. Przyłapała się na tym, że 102 cały czas pocierała dłonią zimną butelkę z piwem. Cóż trudno wyzbyć się starych nawyków. - Sprawdzasz wszystkie kobiety, z którymi się umawiasz? - spytała w końcu. http://www.operacje-plastyczne.net.pl Luke pokręcił głową. - Rainie - powiedział - cieszę się, że wróciłaś! Punktualnie o siedemnastej Carl Mitz wszedł do restauracji U Marty. W tłumie ludzi ubranych we flanelowe kraciaste koszule i wytarte dżinsy zdecydowanie się wyróżniał: był ubrany w lniany garnitur i miał przy sobie olbrzymią brązową walizę. Od razu rozpoznał Luke'a, pewnie dzięki jego gwieździe, i od razu do niego podszedł. 173 Rainie rozłożyła gazetę i skryła się za nią. Jej twarzy na pewno nie było widać, ale mimo to czuła się niezręcznie. Właściwie nie miała się czego obawiać, ponieważ Carl Mitz robił wrażenie trochę przerośniętego księgowego w okularach, które świadczyły o złym guście właściciela. Zmierzwione włosy, niedopasowany garnitur... Nie mógł się zajmować sprawami karnymi,

- Trudno pocieszać na odległość przerażone kobiety. - Słusznie. - Rainie się zawahała. - Nosi pan broń, prawda? Cały czas Duży kaliber? De Beers popatrzył na nią. - Przeczuwam, że ma pani dla mnie niezbyt miłe wieści. - Dowody wskazują, że wbrew temu, co wcześniej ustalono, córka mo¬ Sprawdź drażnił dotyk obcej dłoni. Przez całe lata zwracała dużą uwagę na przestrzeń pomiędzy własnym a cudzym ciałem. Delikatnie cofnęła się więc i odgarnęła włosy. Zdawała sobie sprawę, że jest bardziej wzburzona, niż przedtem sądziła. Quincy przyglądał się jej z niepokojem. Chciała roześmiać się beztrosko, ale nie potrafiła się na to zdobyć. – Przepraszam – rzuciła, zażenowana swoim wybuchem. – Zarzucam ci, że traktujesz mnie jak pacjentkę, a tymczasem to ja traktuję cię jak psychiatrę. – Nie jestem twoim terapeutą – powiedział spokojnie. – Wyjaśnijmy to od razu. – Oczywiście, że nie. Nie potrzebuję terapeuty! Uniósł brwi. Rainie jeszcze bardziej się zmieszała. Znów wziął ją za rękę. Jego spojrzenie działało na nią uspokajająco. – Rainie, posłuchaj mnie. To syndrom stresu pourazowego. Czternaście lat temu przeżyłaś wielki wstrząs. I choć poradziłaś sobie z nim na wielu płaszczyznach, on wciąż miał na ciebie wpływ. Teraz, kiedy byłaś świadkiem podobnej sytuacji, wspomnienia wróciły.