innego i tak nie ma.

– Danielem Avalonem? – powtórzyła ze zdumieniem Rainie. – Owszem – potwierdził ponuro Luke. – Dziwne, no nie? Naprawdę dziwne. Pan Avalon pochodzi z zamożnej rodziny. Sporo zainwestował w nieruchomości w środkowym Oregonie i podczas ostatniego boomu zarobił krocie. Mieszka z żoną w wiktoriańskim domu w Lake Oswego. Niezła chata, ale tak zawalona bibelotami, że bałem się kichnąć, żeby czegoś nie stłuc. Podali mi herbatę. W prawdziwej porcelanie. Pani Avalon wystąpiła w sukni z koronkowym kołnierzykiem i broszką z kameą. Wypisz, wymaluj bohaterka Jane Austin. Pan Avalon preferuje tweedy i nie pozwala żonie się odzywać, gdy nikt jej nie pyta o zdanie. Muszę jeszcze coś dodawać? – Kiedy ostatnio sprawdzałam, pretensjonalności i snobizmu nie było na liście czynów karalnych. – Mogę? – wtrącił się Quincy. – Ależ proszę bardzo – powiedziała Rainie. Siedziała na tyle daleko od niego, na ile pozwalały warunki w samochodzie. Oboje udawali, że tego nie zauważają. – Pan Avalon długo czekał z powtórnym ożenkiem? Powiedzmy od dwunastu do piętnastu lat? – Trzynaście – odpowiedział Luke. Spojrzał na Quincy’ego z ciekawością. – O córce mówił z dumą, ale zawsze powracał do jej dzieciństwa? „W ósmym roku życia Melissa była najlepszą tancerką... Och, mała Melissa zawsze miała najsłodszy uśmiech. W szkole podstawowej wszyscy ją uwielbiali”. Niewiele wzmianek o dorosłej córce. http://www.orlikbratian.pl/media/ schował półrublówkę razem z papierkami do pasa. – A na wyspę pewnie dla kawału się zachciało? Nie łżyj, prawdę mów! – Przecież to ciekawe – pociągnął nosem Pelagiusz, na dobre już wchodząc w rolę. – A pieniędzy to skąd tyle? Z ofiarnych podebrałeś? – Nie, ojcze, gdzie tam! Ja tatusia mam z kupców. Lituje się, przysyła. – Z kupców to dobrze. Za łobuzerkę do klasztoru wygnał? No nic, jak się lituje, to się zmiłuje, przyjmie z powrotem, ty tylko czekaj. No, więc tak. – Łódkarz rozejrzał się po pustym brzegu, zdecydował się. – W ogóle to raz się zdarzyło, w zeszłym roku. Całą prawą sobie obdarłem o mordę ojca Martyriusza. Zębiska, psisko śmierdzące, na piąchę mi nadstawił. Łapę tak mi rozwaliło, że wiosłować nie mogłem. Umówiłem się z Ezechielem zamiataczem, żeby poratował: ja jednym wiosłem, on drugim... Trzy dni tak pływaliśmy. Ech, było nie było. Zobaczą, to powiem, że znowu ręka zabolała. Właź! I od razu oddarł ze spodniej bielizny kawałek płótna i namotał na rękę.

mroczny wygląd. Tak było jeszcze parę lat temu. Teraz kojarzył się po prostu ze zmęczeniem. Są okresy w życiu człowieka, kiedy wygląda się lepiej, a są takie, kiedy aż strach patrzeć w lustro, pomyślał. Niech to diabli. Wyjrzał przez wizjer. Nie zdziwił go widok Rainie. Otworzył drzwi i przez chwilę się sobie przyglądali. Rainie przebrała się w wytarte dżinsy i luźny, ciemnozielony golf. Kasztanowe włosy Sprawdź nieczułą... I nagle zdała sobie sprawę, że oczy Rainie dziwnie błyszczą. Że policjantka zacisnęła usta, żeby się nie rozpłakać. Z gardła Sandy wydarł się szloch. W spojrzeniu Rainie dostrzegła wszystkie prawdy, którym mozolnie próbowała zaprzeczyć, a teraz stanęła wobec nich bezbronna. Danny był samotnikiem. Ulegał atakom złości. Nie dogadywał się z Shepem i kolegami w szkole. I, dobry Boże, świetnie znał się na broni. Nauczył się wszystkiego od ojca. Świat zaczął wirować. Sandy chwyciła krzesło i trzymała się go mocno. – Pani O’Grady? – zaniepokoił się Quincy. – Dajcie mi chwilę. Wbiła wzrok w podłogę, usiłując skoncentrować się na poszczególnych klepkach. Mijały minuty. Sandy nie wiedziała ile. Czas zwolnił. Przenikliwe zimno wkradło się w jej ciało, przyprawiając o dreszcze.