wiec do dnia, kiedy jej ¿ycie omal nie dobiegło konca.

Nick zesztywniał. Zacisnał palce na szyjce swojej butelki. Nagle zakreciło mu sie w głowie. - Spotykał sie z nia? Jak... - Có¿, najczesciej w pozycji horyzontalnej. Walt musiał dostrzec niedowierzanie w oczach Nicka. - Wszystko odbywało sie oczywiscie bardzo dyskretnie, ale Marla nie nale¿y do kobiet zbyt powa¿nie traktujacych przysiege mał¿enska. Ona i Alex kilka razy sie rozchodzili. Oboje mieli romanse, ale zawsze w koncu znowu wracali do siebie. Kto, u licha, wie czemu? Sadze, ¿e albo trzymaja ich razem pieniadze, albo zle im ze soba, ale osobno jeszcze 377 gorzej. Wiec... pewnego razu, kiedy mieli sie nawzajem dosyc, Marla zaczeła sie spotykac z Montgomerym. Na mysl o tym ¿oładek podszedł Nickowi do gardła. - Nie rozumiem, co Marla mogłaby widziec w Montym - warknał, walczac z nagłym pragnieniem, by pochylic sie nad stolikiem, chwycic Walta za koszule na piersi i nazwac go kłamca. Ale odkad sie znali, Walt Haaga zawsze mówił prawde. http://www.ostomatologii.pl/media/ jakby nie zdawał sobie sprawy z faktu, ¿e jest ju¿ całkiem przemoczony. Mokre, ciemne włosy oblepiały mu czaszke, we włoskich butach chlupotała woda z kału¿y, która zaczeła sie tworzyc u jego stóp. - Bo¿e, Nick, powinienes ja zobaczyc. Albo lepiej nie. - Głos mu dr¿ał. Umilkł na chwile i głeboko zaciagnał sie papierosem, którego koniuszek rozjarzył sie czerwono w półmroku. - Nie poznałbys jej. Ja jej nie poznałem, a ¿yłem z nia przez pietnascie lat. Jezu. - Wydmuchnał kłab dymu katem ust, otworzył swoja puszke piwa i upił łyk. - Była taka piekna... pamietasz przecie¿... - Głos mu sie załamał, jakby w nagłym przypływie bólu. 21 Nick nadal mu nie ufał. Popijał piwo i próbował przestac

zakrwawionego, zmia¿d¿onego mercedesa Pam. - Wiec po co ten wypadek? Po co ktos miałby zabic Marle Cahill? - Tego jeszcze nie wiem - przyznała Janet. Paterno popatrzył na zdjecie w prawie jazdy Kylie Paris. Tak, te kobiety były do siebie na tyle podobne, ¿e mo¿na je Sprawdź wzieła go na rece i przytuliła. - Ju¿ dobrze - powiedziała odruchowo, kołyszac go przez chwile. Potem zaczeła go przewijac. Rozpieła pi¿amke, wciagneła w nozdrza delikatny, słodki zapach niemowlecia. Małe nó¿ki zawziecie kopały powietrze. James utkwił w niej spojrzenie swoich błekitnych oczu i Marla poczuła, jak wszystko w niej topnieje. - Jestes małym, słodkim diabełkiem i wiesz o tym, prawda? - Niemowlak zamachał piastkami i 161 usmiechnał sie szeroko. - Och, tak, złamiesz niejedno niewiescie serce. - Skonczyła go przewijac, kiedy do pokoju weszła Fiona z butelka. - Ja to zrobie - powiedziała Marla.