o tak podstawowych rzeczach jak odciski palców i ślina na kopercie. Ten

- Halo? 241 - Rainie? Mówi Luke. Mam problem. - Jaki? - spytała bez zastanowienia. Potem szeroko otworzyła oczy i zaczęła nerwowo gestykulować. Kimberly zrozumiała i pobiegła po swojego glocka. - Nie jestem przekonany, czy popołudniowe spotkanie dojdzie do skutku - mówił dalej. - Może to zbyt ryzykowne? Moglibyśmy wcześniej o tym podyskutować? - Świetnie go naśladujesz - mruknęła Rainie. - Gdybym nie miała pew¬ ności... - O co chodzi? - Mówił prawie jak Luke Hayes, ale Rainie była pewna, że to nie on. Ten człowiek potrafił znakomicie naśladować innych i miał wyjątkowo okrutne poczucie humoru. - Skąd masz ten numer? - zapytała. - Sprawdziłem w hotelu. - Nie mówiłam ci, gdzie się zatrzymamy, Luke. - Mówiłaś! W czasie spotkania z Mitzem. - Wcale nie! Luke nigdy by nie spytał, gdzie się zatrzymam. Niezła próba, ale nic z tego, głupku! Spróbuj jeszcze raz! http://www.poradniapsychologiczna.info.pl - Elizabeth Quincy, w końcu mnie czymś zaskoczyłaś. Tristan postawił kieliszki na stoliku. Uciekaj! - pomyślała Bethie. Ale była we własnym domu i nie wiedziała, dokąd uciekać. Wtedy przypomniała sobie wszystkie podręczniki, które Pierce trzymał w swoim gabinecie. Pewnego dnia wróciła do domu, a jej córki siedziały nad stertą książek i przeglądały kolejne zdjęcia okaleczonych kobiecych ciał, nagich, zmasakrowanych rozczłonkowanych. - Kto...? Kim ty jesteś? - To oczywiste: jestem agent specjalny Pierce Quincy. Mam prawo jazdy, które to stwierdza. - Ale... masz bliznę! Dotykałam jej! - mówiła coraz głośniej. Tymczasem on był coraz bardziej opanowany. - Sam ją zrobiłem w dniu, w którym pozwoliłaś odłączyć Mandy. Wy¬

tam siedziała i myślała, że albo jest najdoskonalszym dawno utraconym ojcem na świecie, albo kimś, kto chce mojej śmierci. Hej! Wszystko to w jeden dzień! - Rainie... - Zrobię to, Quincy. - Zmieniłem zdanie. Nie chcę, żebyś to robiła. Myliłem się. Sprawdź Rainie była pewna, że detektyw jeszcze raz analizuje w myślach wszystkie fakty. Czy Danny mógł w jakiś sposób mierzyć od góry? A jeśli stanął na czymś? Ale na czym i dlaczego? Potrafiła odgadnąć tok myśli Sandersa, bo to samo przeżywała o siódmej rano, kiedy pani patolog i jej asystent udowodnili, nie pozostawiając cienia wątpliwości, że podobny tor pocisku byłby możliwy tylko wtedy, gdyby strzelała osoba przynajmniej tego samego wzrostu co Melissa Avalon. – Cholera – odezwał się wreszcie detektyw stanowy. – No właśnie. Więc teraz nasza tajemnicza łuska jest trochę ważniejsza, niż sądziłeś. Mamy też pocisk kaliber 22 bez bruzd po strzale. Słowem, dowody już nie pasują nam do teorii. – Zaraz, zaraz – zaprotestował natychmiast Sanders. – Nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Kiedy aresztowałaś Danny’ego, wymachiwał rewolwerem kaliber 38, z którego zastrzelono dwie ofiary. Mamy odciski chłopca na większości łusek kaliber 38. To prawda, że nie