albo harpun ze ściany, ale to okazało się niemożliwe. Potencjalna broń zdawała się z niej szydzić. Nie. Musi poszukać innego wyjścia. Kiedy porywaczka wróci – bo chyba kiedyś wróci? – zwabi ją do klatki i spróbuje albo wykraść jej klucz, albo pokonać ją w walce. Nie będzie łatwo. Porywaczka jest bystra i twarda. Silna. Silniejsza niż wygląda – O1ivia zorientowała się po tym, jak sobie poradziła, niosąc ją na pokład. Musisz ją przechytrzyć. To nie będzie łatwe, ale musisz udawać, że się załamałaś, postaraj się zdobyć jej zaufanie, a potem zaatakujesz z zaskoczenia. Niech ci się nie wymknie, że jesteś w ciąży. Użyje tego przeciwko tobie i Bentzowi, więc ani słowa. Nieważne, kim jest porywaczka. Zaplanowała zemstę na Bentzu krok po kroku. Niełatwo będzie ją oszukać. Ale O1ivia da sobie radę. Nie ma innego wyjścia. Nie mogę zasnąć. Za dużo emocji, za dużo się dzieje. Teraz jeszcze mniej niż kiedykolwiek mogę sobie pozwolić na błąd. Jeden niewłaściwy ruch i wszystko pójdzie na marne; tyle planowania, tyle czekania, tyle marzeń o tym, jak Bentz rozsypuje się na kawałki. Słowo dnia? Rozwaga. Muszę wyglądać jak gdyby nigdy nic, jakby w moim życiu nic się nie zmieniło. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś mnie obserwował. Przez całą noc wpatruję się w tarczę zegarka. W końcu wstaję tylko pół godziny wcześniej niż zwykle, przyrządzam koktajl energetyczny dla siebie i kanapkę dla niej. http://www.pracowniaemg.com.pl – Brzmi coraz bardziej niesamowicie. Byłem w San Juan Capistrano. Kilka razy. W mieście podobno roi się od duchów. – Jak w Nowym Orleanie. – Mówię poważnie. Tak zwana przyjaciółka Jennifer pogrywa sobie z tobą. San Juan Capistrano? Litości. Mówisz jej, że widzisz duchy, a ona cię tam wysyła? No nie. – Ona nie jest duchem – powiedział, choć w głębi duszy miał wrażenie, że jest nawiedzony. Czuł się tak, jak tego chciał ten, kto tym wszystkim sterował. – Muszę kończyć. – Nie wytrzyma dłużej drwin. – Super. Pospaceruj po święconej ziemi, pogadaj z białą damą, mnichem bez twarzy czy trupem w fotelu bujanym. Albo z Jennifer, bo pewnie sądzisz, że z nimi trzyma. Jeśli ci się to uda, pozdrów ją ode mnie serdecznie. – Pieprzę cię, Montoya – powiedział. Światło się zmieniło na zielone i ruszył w stronę misji.
Poco? Żeby go dręczyć? Żeby porwać i torturować O1ivię? Żeby mordować? – Więc to wszystko to pogoń za duchem? – Bledsoe pokręcił głową. – Nie. Zasłona dymna – poprawił Bentz. – A ty wciągnąłeś w to żonę? Na miłość boską, Bentz, związek z tobą niesie ryzyko. Nie Sprawdź Corrine na zewnątrz. Woda była czerwona od krwi. – Nie! – Jego głos niósł się echem. Zeskoczył ze stopni i zaczął iść przez ciemne pomieszczenie. – Spokojnie, człowieku! – Jeden z ratowników zapalił latarkę, która spowiła wszystko dziwnym, upiornym światłem. Bentz brnął w stronę klatki, kierował się dziwacznym światłem latarki. Jak przez mgłę słyszał za sobą kroki pozostałych. Ratownicy mieli łomy, latarki, kamizelki ratunkowe. Czoło Corrine przecinała głęboka rana, z której płynęła krew. – Bentz – powiedziała na jego widok i uśmiechnęła się szaleńczo. – Ty draniu. To wszystko twoja wina. Ona umrze i twoje dziecko też, wszystko przez ciebie. – Nie! – ryknął, odciągnął ją pchnął w stronę ratowników. – Aresztujcie ją! – Nie! Nie możesz! – Corrine pluła wodą i krwią. Bentz nie zwracał na nią uwagi, wyciągnął ręce do Olivii, która się od niego oddalała,