– Rozumiem. – Skinęła głową.

– Zna pani Sebastiana Redwinga? Sebastian nawet nie drgnął. Kim mogła być ta kobieta? – Nie znam go osobiście. Wiem, że przed laty ocalił twojego ojca i dziadka przed zamachowcem, oraz że prowadzi firmę ochroniarsko-detektywistyczną. W tym środowisku cieszy się naprawdę wielkim prestiżem. – Więc on tu jest – rzekła dramatycznie Madison. Jej rozmówczyni nie straciła zimnej krwi. – Sebastian Redwing? Naprawdę? Dlaczego? – Mama zabrała nas do niego, gdy pojechaliśmy do Wyomingu, ale wydawało mi się, że on nas nie lubi. Zachowywał się idiotycznie. Sebastian zdziwił się odrobinę. Osobiście nie uważał, by było aż tak źle. – A teraz on jest tutaj – ciągnęła Madison – i sama nie wiem, ale jest po prostu dziwny. Przedwczoraj omal się nie zabił przy wodospadzie. Poślizgnął się i spadł. Mama go znalazła. – To chyba Sebastian sprzedał twojej mamie ten dom, prawda? – Tak. To była farma jego babci. – Może, gdy was zobaczył w Wyomingu, wróciły do niego http://www.pracowniaemg.info.pl Lucy szybko oceniła sytuację i stwierdziła, że przystojny eks ratownik, który skakał ze spadochronem, rewelacyjnie przeklinał i znał się na helikopterach, poradzi sobie z jej synem znacznie lepiej niż ona, a przy tym zredukuje bagaż do jednej pary spodenek na zmianę. Miała nadzieję, że Plato znajdzie również jakiś sposób na Madison. Zeszła do kuchni. Nie miała pojęcia, gdzie się podział Sebastian. Rob pojechał do Manchesteru po zakupy. Nie było już lemoniady. Wyjęła z lodówki zamrożoną puszkę koncentratu, włożyła ją do zlewu i puściła gorącą wodę. Podskoczyła nerwowo, gdy zadzwonił telefon. – Lucy? Bogu dzięki. Mówi Sidney Greenburg. Jack ma kłopoty. Szantażysta, pomyślała natychmiast. Ciekawe, ile Jack zdecydował

nocy, by utrzymać motel. - Ty też się nie oszczędzałaś - przypomniał Pierce. - To prawda. Ale to przecież nic złego? Gdy dzieci są czymś zajęte, nie mają czasu na głupie pomysły. Sprawdź Z twarzy Pierce'a wyczytała, że dla niego wszystko jest jasne. Rozpromienił się jak nigdy. Jakby kamień spadł mu z serca. - Nie chodzi o nos w znaczeniu części ciała. To Nos. Pisany dużą literą. Nadal nie rozumiała. Chyba poznał to po jej minie, bo dodał: - Nos to osoba, która miesza różne zapachy - wyjaśnił. - Tworzy nowe perfumy. Jego zielone oczy jaśniały radością, trudno było temu nie ulec. Zmusiła się, by skupić się na liście.