– Mniej więcej.

miejscowymi funkcjonariuszami. – Były członek rodziny – poprawił Bledsoe, co rozdrażniło Hayesa jeszcze bardziej. Hayes zawsze uważał, że Bentzowi niesłusznie się oberwało, gdy obwiniano go o nierozwiązanie morderstwa sióstr Caldwell i postrzelenie dzieciaka. Fakt, stawiał się, ale te pomyłki nie oznaczały, że miał się stać kozłem ofiarnym i oberwać za wszystko, co dwanaście lat było nie tak w wydziale zabójstw. Hayes wbił wzrok w gęstą kawę w kubku. – Jeśli się okaże, że w grobie jest nie jego eks.. – Ale to jest ona, na miłość boską! Dlaczego, do cholery, bawisz się w adwokata diabła? – Bledsoe poniósł głowę znad stolika, na którym leżała gazeta „LA Times”, i spojrzał na dzbanek w ręku Hayesa. – Zostało jeszcze coś? – Nie. – Cholera. – Zaparz świeżą – zaproponowała Martinez. Weszła do kuchni i umyła po sobie kubek. – Jasne. – Bledsoe żachnął się na samą myśl. – Nigdy nie parzyłeś kawy? – zapytała z ciekawością. – Owszem... Gdzieś w dziewięćdziesiątym siódmym – odciął się. Do pomieszczenia weszła Paula Sweet, policjantka, która czasem pracowała z wydziałem K9. – Pamiętam. – Była po trzydziestce, miała za sobą dwa rozwody, sprawiała wrażenie, że http://www.prawo-medyczne.info.pl/media/ Center, więc tam się spotkamy. To niedaleko od kostnicy. Będę najszybciej, jak się da. Ktoś do niej dzwonił, nie znała tego numeru. Nie zwracając uwagi na to połączenie, odprowadziła wzrokiem rodzinę – rodzice pilnowali, by walizki i dzieci ustrojone w uszy Myszki Miki trafiły do właściwej bramki. – Odbierze cię policjantka, Sherry Petrocelli – ciągnął Bentz. – Znajoma Hayesa. Zabierze cię do Parker Center, tam mieści się wydział zabójstw. – Wiem. – Świetnie. I tam się spotkamy. Hayes dał Petrocelli twój telefon. Zadzwoni. – Chyba właśnie teraz odparła. – Dobrze. Do zobaczenia. Wkrótce. – Już nie mogę się doczekać. Kocham cię. – A ja to co? I znowu przeklęte łzy pod powiekami. Zduszone emocjami gardło utrudniało mówienie:

Hayes nie wyciągał pochopnych wniosków. – Nie myślisz chyba, że miał coś wspólnego z morderstwem bliźniaczek. Bledsoe gniewnym wzrokiem przyglądał się monitorowi Shany McIntyre. – Nie, nie myślałem. Ale teraz... – Podrapał się w brodę, łypnął znad okularów do czytania. – Sam już nie wiem. Słuchaj, nigdy nie uważałem Bentza za mordercę. Ale coś tu śmierdzi, Hayes. Obaj to wiemy i obaj wiemy, że ma to jakiś związek ze starym dobrym Sprawdź gdzie będzie. Zdołał się zorientować, że w pokoju nie było podsłuchu. Nie znalazł nigdzie pluskiew. Nie, żeby to miało jakieś znaczenie. O ile sobie przypominał, telefonując z pokoju, nikomu nie zwierzał się ze swoich planów. Ponownie sprawdził wynajęty samochód i ponownie wrócił z pustymi rękami. W podwoziu ani kołach niczego nie znalazł. A jednak jakimś sposobem Jennifer wiedziała, dokąd się wybiera i gdzie jest. Skąd? I dlaczego? Siedział w pokoju z włączonym telewizorem i rozsuniętymi żaluzjami, żeby nie tracić kontaktu z rzeczywistością, sączył letnią kawę i analizował poprzedni wieczór. Co, do cholery, wydarzyło się na tym molo? Była tam. Widział ją, ale Hayes mówił, że policjanci przesłuchali innych, którzy wówczas stali na molo, starszego faceta z cygarem i zakochaną parę. Biegacza nikt nie widział i nie udało się go znaleźć. Bentz zapamiętał to sobie, choć biegacz, którego nie sposób odnaleźć, to nieduży