tylko porwanie, ale i seryjniaka! Federalni powinni być zainteresowani.

zwariowałeś! – A zatem jest nas już dwoje. – Może powinieneś przekazać sprawę policji. – Też jestem policjantem. – Nie tym razem. – Pokręciła głową, aż blask świec zalśnił na jej włosach. – Tym razem jesteś ofiarą. – Posłuchaj, Liwie, ja... – Co? Co wymyślisz? Wymówkę, żeby ścigać martwą kobietę? Naciągane uzasadnienie? To sprawa policji – powtórzyła, wskazując akt zgonu i zdjęcia Jennifer. – A jeśli chodzi o twoje wizje, może powinieneś powiedzieć o nich lekarzowi i, nie daj Boże, psychiatrze. Te zdjęcia... na pewno są fałszywe! – O1ivio... – Wiem, co chcesz mi powiedzieć, Bentz. Co do słowa. Ale dręczy mnie to, czego mi nie mówisz, huczy mi w głowie i rozdziera serce na strzępy. – Chwileczkę. – Nie, nie ma chwileczki ani nawet pół. Posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. Moim zdaniem za wszelką cenę chcesz się rozliczyć z przeszłością. Zmierzyć się z nią. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli w naszym małżeństwie jest jakiś problem, to jest nim właśnie matka Kristi. Jennifer. Kobieta, z którą się rozwiodłeś, bo cię zdradzała, i którą przyjąłeś ponownie, chociaż nie potrafiła dochować wierności. Zmagasz się z emocjami, które od ponad dziesięciu http://www.prywatne-leczenie.com.pl O’Donnell, koleżanką z wydziału, kobietą, która wiedziała, co oznacza życie u boku policjanta. Kiedyś sama była detektywem, ale po wypadku trafiła za biurko do wydziału osób zaginionych. Twierdziła, że nie ma nic przeciwko temu. Jednak wcale nie był tego taki pewien. Włączył się do ruchu. Czuł wściekłość na myśl o ostatnich żądaniach Delilah. Skręcił w stronę autostrady Santa Monica. Chciał jeszcze poszukać czegoś o Bentzu, zanim się z nim jutro spotka. Rick Bentz nie przyjechał z kurtuazyjną wizytą. Telefony, które już wykonał, utwierdziły Hayesa w tym, co wiedział: Bentz był na zwolnieniu lekarskim w Nowym Orleanie; krążyły plotki, że nie wróci do czynnej służby. Odniósł poważne obrażenia, był w śpiączce, przechodził intensywną fizjoterapię. Jeśli w ogóle wróci do pracy, trafi za biurko, a Rick Bentz, którego znał w dawnych czasach, wolałby umrzeć, niż zagrzebać się w papierkowej robocie.

się po prostu Wściekłość. – Niezły – stwierdził Bentz ironicznie. Zaskoczona Fortuna upuściła żarówkę, która rozprysła się na kawałki. – Cholera! – Gniewnie spoglądała na niego z drabiny, mierzyła go spojrzeniem ciemnych oczu spod perfekcyjnie wydepilowanych, cienkich brwi. Różowe usta skrzywiły się z niesmakiem. – Wiesz, Bentz, myślałam, że pojąłeś aluzję, kiedy do ciebie nie oddzwoniłam. – Sprawdź Powiedzieć mu? Choć jest tak sceptycznie nastawiony? Właściwie dlaczego nie? – Rozmawiałem z przyjaciółką Jennifer. Powiedziała, że James i Jenntfer spotykali się w San Juan Capistrano, więc pomyślałem, że tam zajrzę. – Żartujesz? A co to ma wspólnego z całą sprawą? Myślisz, że twój martwy brat też macza w tym palce? – Montoya zaklął po hiszpańsku i dodał: – Brzmi coraz bardziej niesamowicie. Byłem w San Juan Capistrano. Kilka razy. W mieście podobno roi się od duchów. – Jak w Nowym Orleanie. – Mówię poważnie. Tak zwana przyjaciółka Jennifer pogrywa sobie z tobą. San Juan Capistrano? Litości. Mówisz jej, że widzisz duchy, a ona cię tam wysyła? No nie. – Ona nie jest duchem – powiedział, choć w głębi duszy miał wrażenie, że jest nawiedzony. Czuł się tak, jak tego chciał ten, kto tym wszystkim sterował. – Muszę kończyć. – Nie wytrzyma dłużej drwin.