Zamówił zupę z czarnej fasoli i wieprzowinę z rusztu. I jedno, i drugie było równie dobre albo nawet lepsze, niż pamiętał. Zupa była ostra, wieprzowina soczysta, wspomnienia gorzkosłodkie. Zapadł zmrok, zapłonęły latarnie. Szedł po molo wsparty na lasce. Zerknął na karuzelę, bez zainteresowania, bo też nikła we mgle. Cały czas myślał o kobiecie w srebrnym wozie, morderstwie bliźniaczek, dziwacznych telefonach i duchu, którego widział w ruinach zajazdu w San Juan Capistrano. To sprawa osobista. Ktokolwiek się za tym krył, chciał go zranić i poświęcił dużo czasu, by wszystko przygotować. Nie sądził, aby to był jeden z przestępców, których wysłał za kratki. Gdyby kryminalista chciał mu dopiec, zrobiłby to bezpośrednio. Strzelił do niego, zaczaił się z nożem, wysadził mu samochód. Załatwiłby sprawę raz a dobrze. A to co innego. Ktoś się bawił z nim w psychologiczne gierki. Ktoś, kogo skrzywdził osobiście. Jennifer. Tylko jej nigdy nie wybaczył i dał to jasno do zrozumienia. Nawet gdy próbowali do siebie wrócić, miał się na baczności. Nie ufał jej. Czekał na drugi cios. I się doczekał. I to jak. Minął sklep z okularami przeciwsłonecznymi i innymi akcesoriami plażowymi, doszedł od części molo położonej nad wodą jak ramię wyciągnięte w mgłę nad Pacyfikiem. Mimo latarni mgła kładła się białymi smugami, ścieliła się dziwnym welonem, którego nie sposób http://www.przydomowaoczyszczalnia.net.pl – Ta suka? O, nie! – Prychnęła z niesmakiem. – Bentz na pewno ci o mnie mówił. – Nie sądzę. Kolejny głuchy odgłos. Boże, toną! – Na pewno tak. Corrine. Słyszałaś? O1ivia przecząco pokręciła głową. Więc to jest Corrine O’Donnell. Oczywiście, że o niej słyszała, ale nie sprawi wariatce tej satysfakcji. Łódź zatrzeszczała niebezpiecznie. – Corrine. Pracowaliśmy razem. I spotykaliśmy się. Jezu, sypialiśmy ze sobą i... kochał mnie. My... Spotykaliśmy się i dwa razy niemal ze sobą zamieszkaliśmy, ale wtedy... wtedy mnie zostawił. Dwa razy. Oba dla Jennifer... – Urwała. – Oni zawsze odchodzą, wiesz? Wszyscy, co do jednego, ale Bentz... byłam na tyle głupia, że mu zaufałam, i to dwukrotnie, a on zostawił mnie samą, całkiem samą... – Wzdrygnęła się, jakby zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo, i ponownie skupiła się na O1ivii. – Powinnam była cię potraktować paralizatorem! – Przepłynęło kolejne zdjęcie, na którym była ona i Bentz.
reszty pomieszczenia żelaznymi prętami, od podłogi do sufitu. Klatka dla zwierząt, sądząc po resztkach siana między deskami pokładu. W rogu, obok dzbanka z wodą, stało wiadro. Dla mnie, pomyślała i zrobiło jej się niedobrze. Jedynym wejściem do klatki była zakratowana fiata. Olivia patrzyła z przerażeniem, jak szalona porywaczka, wsunąwszy klucz do zamka, przekręca go. Klik. Sprawdź – Niech to szlag – mruknęła i znowu zobaczyła swoje odbicie w resztkach lustra. – Siedem lat pecha – szepnęła, zupełnie jak babka Nichols, która przewidziała okres katastrof, gdy wnuczka zbiła jej ulubione lusterko. – Do dziesiątego roku życia będzie cię prześladował pech, Jenny! A kto wie, czy wtedy się skończy! – Zazwyczaj łagodna babka wyglądała wtedy strasznie, blade wargi wykrzywione gniewem odsłaniały pożółkłe zęby. Jennifer, patrząc na odbitą w odłamkach zwierciadła własną twarz, ujrzała siebie jako starą kobietę – samotną starą kobietę. Boże, co za dzień, pomyślała z trudem. Idąc po szczotkę do zamiatania i szufelkę, potknęła się lekko na schodach. Znalazłszy się na parterze, weszła do schowka. Przez uchylone drzwi. Nie zostawiła ich tak, tego była pewna. A kochanek wyszedł przez garaż. Więc? Czyżby