– I CIA na to pozwala?

-Agencja „Pani domu", słucham? Mówi Katherine Davenport. -Do licha, Kat, ona jest piękna! Jej uroda jest zapierająca dech w piersiach, egzotyczna, dodał w myślach, przypominając sobie linię jej ciała w dobrze skrojonym, białym kostiumie. - Czyżbyś opuścił swój barłóg i rzucił na nią okiem? - Dlaczego to zrobiłaś? - Richard żądał odpowiedzi. Usłyszał jej westchnienie. -Laura to jedna z najwspanialszych kobiet, jakie znam. Nie zrobiłam tego dla ciebie, skarbie, nie myśl sobie. Chodziło mi o Kelly. Laura kocha dzieci. Pracowała już z maluchami. Ma wszelkie wymagane kwalifikacje. Jest wykształcona, umie rozmawiać z dzieckiem. Poza tym jest zabawna i twórcza. Daj jej szansę. -Nie mam wyboru. Kelly przyjeżdża za dwa dni. -To się uda, Richardzie - przekonywała go Katherine. -Jak najszybciej znajdź kogoś innego. Nie chcę jej w moim domu. Zapadła cisza. Gdy Katherine znowu się odezwała, jej głos był zimny i rzeczowy. http://www.psychologpoznan.edu.pl/media/ - Już za długo postępowałaś według zasad ciotki Hattie. Najpierw musisz nauczyć się odprężać - mówiła dalej przejęta swą rolą Cecile. - Oddechy brzuszne. Tak. Co najmniej dwa, a potem... - Oddechy brzuszne? - wykrzyknęła przerażona Malinda. - A cóż to takiego? - Takie głębokie oddechy. Spróbuj. Pod czujnym spojrzeniem Cecile Malinda, chcąc nie chcąc, spróbowała i poczuła się dziwnie. - Znakomicie. Czujesz się odprężona? - Nie, czuję się jak idiotka. - Malinda pokręciła głową i wstała. - Nic z tego nie będzie. Doceniam twoją pomoc, ale ja po prostu jestem inna. Nie

Słysząc to niepochlebne porównanie Malinda obronnym gestem uniosła rękę ku swoim włosom, ale Jack natychmiast ją odsunął. Rozrzucił swobodnie jej włosy i zanurzył w nie palce. Potem ujął w dłonie jej twarz i przysunął do swojej. Na jego wargach błąkał się uśmiech mogący stopić lód. Sprawdź oko. – Trzeba mieć się na baczności, prawda? Brakujące zdjęcie. Wgniecenia na łóżku. Poczucie, że nie jest sama. Ż e ktoś ją obserwuje. Kate zaczęła drżeć, ale starała się ukryć to przed sąsiadem. – I co powiedziała, kiedy ją o to zapytałeś? – Że jest waszą znajomą z Nowego Orleanu. I że pojechałaś z małą Emmą do lekarza. Nie mówiła, jak się nazywa, a to przecież nie moja sprawa. – Zmarszczył brwi. – Może powinienem się spytać? – To nie była nasza znajoma. – Z trudem przełknęła ślinę. – O której to było, Joe? – Byłem na spacerze z Beauregardem – mężczyzna podrapał się po głowie – więc gdzieś koło południa. W południe była już w mieście, a Richard pewnie przy kolejnym