– Nieźle, chociaż byłoby lepiej, gdybyśmy mieli więcej deserów.

przed chłodnym, styczniowym powietrzem. Natychmiast otoczył ją przyprawiający o mdłości zapach smażonych owoców morza. Powinna się do niego przyzwyczaić w ciągu ostatnich tygodni, kiedy pracowała tu jako kelnerka, ale wciąż przeszkadzało jej, że przenika ubrania, włosy i skórę. Gdy tylko wracała z pracy do domu, zrzucała z siebie służbowy strój i wskakiwała pod prysznic, żeby się oczyścić. Po jakimś czasie stwierdziła, że jedyną rzeczą gorszą od odoru są klienci. Nowoorleańczycy byli tacy... przesadni. Śmiali się za głośno, a także za dużo jedli i pili. Robili to w dodatku w jakimś dzikim zapamiętaniu. Raz zdarzyło jej się zapatrzeć na mężczyznę, który z lubością wgryzał się w miąższ olbrzymiej kanapki. To wystarczyło, by musiała następny kwadrans spędzić w toalecie, starając się powstrzymać torsje. No cóż, należała niestety do tych ,,wybranych’’, które miały poranne mdłości przez cały dzień, i to nie tylko podczas pierwszego trymestru ciąży. Julianna obrzuciła wzrokiem wnętrze baru i mina jej zrzedła. Miała pecha, że zaspała. Trafiła właśnie na największy ruch. Było zaledwie parę minut po jedenastej, lecz wszystkie stoliki były już zajęte, a przy ladzie ustawiła się długa kolejka. Kiedy Julianna ruszyła w stronę zaplecza, jedna z kelnerek skrzywiła się na jej widok. http://www.qmed.com.pl/media/ ROZDZIAŁ PIERWSZY Mandeville, stan Luizjana, sylwester 1998 We wszystkich oknach rezydencji Kate i Richarda Ryanów, położonej w Mandeville przy Lakeshore Drive, paliły się światła. Wybudowano ją niemal sto lat temu, w czasachgdy Południowcy cenili sobie wygodne życie, muzyka nadawana przez MTV nie zawładnęła jeszcze młodzieżą, amerykańska rodzina nie wpadła w permanentny kryzys, politycy nie zdradzali bezkarnie żon, a wieczorne wiadomości nie serwowały na kolację szczegółowych opisów kolejnych potwornych zbrodni. Dom, z dwupoziomową zewnętrzną galerią i przeszklonymi drzwiami, świadczył o dużej zamożności i statusie społecznym właścicieli. Mówił też o przeszłości rodziny, chociaż nie zdradzał, że nie ma przed

- To on. Pokazała za siebie palcem. Richarda tam nie było. , Kelly pomaszerowała z powrotem i kilka chwil później wróciła, ciągnąc go za rękę. Wprowadziła go w obręb światła. - To mój tatuś. Richard spojrzał w dół na dziewczynkę, ujęty jej gestem. Sprawdź -Nie idę, myszko. Jestem tutaj. Usiadł w bujanym fotelu i wziął do ręki książkę z bajkami. Kelly otworzyła na chwilę oczy. Jej ojciec zaczął czytać: - Dawno, dawno temu, w odległej krainie, żyła sobie ślicz na, mała dziewczynka... Za wzgórzem, za kamiennym murem okalającym dom, Laura stała na plaży, z palcami stóp zagrzebanymi w piasku, z rękami w kieszeniach dżinsów. Światło księżyca lśniło na powierzchni wody. W jej włosach igrał wiatr. Przeszedł jej dreszcz po piecach. Coraz więcej deszczu i burz. Chyba trzeba oglądać wiadomości i sprawdzać, czy nie zbliża się huragan. Spojrzała w stronę domu. Zobaczyła, że wymyka się z niego jakaś postać i schodzi na dół.