ubogiej izdebce. Więc to tu modlą się za cały ród ludzki.

posępnie: „I rozpukły się wszystkie wnętrzności jego”. Kierownictwo klasztoru długo przeglądało Pismo, aż znalazło te słowa w Dziejach Apostolskich, gdzie opisane jest samobójstwo godnego pogardy Judasza, i przeraziło się bardzo, że pustelnik dopuścił się na sobie najstraszniejszego z grzechów śmiertelnych. Przez trzy dni bito w dzwony, poszczono najsurowiej i odprawiano nabożeństwa za oczyszczenie od zła, a potem okazało się, że starcowi przydarzyła się tylko biegunka i igumen prosił o przysłanie odwaru z gruszy. Kiedy najstarszy z pustelników mówił wioślarzowi: „Pozwalasz odejść słudze swemu”, oznaczało to, że jeden pokutnik został dopuszczony do Pana, i powstały w ten sposób wakat natychmiast zajmował nowy wybraniec spośród oczekujących swojej kolejki. Niekiedy fatalne słowa wypowiadał nie schiigumen, tylko jeden z dwóch pozostałych milczków. W ten sposób w klasztorze dowiadywano się, że poprzedni starzec został powołany do Świętego Przybytku, a pustelnia ma teraz nowego przełożonego. Pewnego razu, lat temu sto, na jednego z pustelników napadł niedźwiedź, który przypłynął z którejś z odległych wysp, i zaczął szarpać nieszczęśnika. Ten zaś, niewiele myśląc, zakrzyczał: „Bracia, bracia!” Przybiegło dwóch pozostałych, razem przegnali krzywołapego kosturami, ale potem żyć z towarzyszem, który naruszył ślub milczenia, nie życzyli sobie – odesłali go do monasteru, przez co wygnaniec upadł na duchu i wkrótce umarł, więcej ani razu nie otworzywszy ust, ale czy dopuszczono go przed jasne oczy Pana, czy też przebywa wśród dusz potępionych – nie wiadomo. Co jeszcze powiedzieć o mieszkańcach pustelni? Chodzili w czarnym stroju, który był http://www.spwysoka.pl/media/ – Proszę – pokazał. – Dziewięćset sążni kwadratowych palm, bananowców, magnolii i orchidei. Kosztowało mnie sto czterdzieści tysięcy. Za to wyszedł z tego prawdziwy eden. I tu cierpliwość Lagrange’a wreszcie się wyczerpała. – Posłuchaj mnie pan, lekarzu-lecz-się-sam! – Pułkownik groźnie wybałuszył oczy. – Czy ja, pańskim zdaniem, kwiatki tu przyjechałem wąchać? Proszę mnie tu nie czarować! Gdzie Lentoczkin?! W gniewie pan Feliks bywał straszny. Drętwieli nawet portowi policjanci, co niejedno przecież widzieli. Ale Donat Sawwicz nawet oka nie zmrużył. – Jak to gdzie? Tam! Pod szklanym niebem, pośród rajskich krzewów. – I pokazał ręką oranżerię. – Sam się tam skrył, zaraz pierwszego dnia. Wymarzone dla niego miejsce. Ciepło, ścian ani dachu nie widać. Zgłodnieje – zje jakiś owoc. Woda też jest, wodociąg na miejscu. Chciał pan zobaczyć „siostrzeńca”? Bardzo proszę. Tylko że on stroni od ludzi. Może się schować, to prawdziwa dżungla.

godziny. * * * Nazajutrz w południe schodziła już po trapie na nowogrodzką przystań, ale ubrana nie w habit, tylko w skromną czarną sukienkę, wydobytą z kuferka. A był to dopiero pierwszy etap metamorfozy. W hotelu rudowłosa podróżniczka zamówiła do pokoju plik najnowszych żurnali, Sprawdź Cierpliwość nigdy nie zaliczała się do zalet gubernialnego archijereja i sądząc po purpurze, która zalała wysokie czoło i policzki Mitrofaniusza, teraz była już wyczerpana. – A o sugestii zbiorowej, której przykładów tyle jest po klasztorach, zapomniałaś?! – wybuchnął arcypasterz. – Pamiętasz, jak w monasterze Maryjskim siostrom bies zaczął się objawiać, najpierw jednej, potem drugiej, a potem wszystkim innym? Opisywały go ze wszystkimi szczegółami i słowa jego powtarzały, których zacne mniszki nie miały jak poznać. Samaś mi przecież wtedy radziła lekarza od chorób nerwowych i psychicznych do klasztoru posłać! – To było całkiem co innego, zwykła babska histeria. A tu świadectwo dają rozważni starcy – zaoponowała mniszka. – Niespokojnie jest w Nowym Araracie i dobrze to się nie skończy. Już nawet do Zawołżska doszły słuchy o Czarnym Mnichu. Trzeba by się zorientować. – W czym się zorientować, w czym?! Czy ty naprawdę w przywidzenia wierzysz?