zna ich imiona, ich rodziny i wie, że te małe od najmłodszych lat były najlepszymi

– Rainie, posłuchaj mnie. To syndrom stresu pourazowego. Czternaście lat temu przeżyłaś wielki wstrząs. I choć poradziłaś sobie z nim na wielu płaszczyznach, on wciąż miał na ciebie wpływ. Teraz, kiedy byłaś świadkiem podobnej sytuacji, wspomnienia wróciły. Każdemu może się taka historia przytrafić. Podczas wojny w Zatoce związek weteranów musiał powołać specjalne telefony zaufania dla żołnierzy z Wietnamu, którym nagle zaczęły się przypominać wydarzenia sprzed dwudziestu lat. Za każdym razem, gdy w którejś ze szkół dochodzi do strzelaniny, wszystkie dotknięte kiedyś podobną tragedią społeczności przeżywają od nowa piekło. Wspomnienia, koszmary, napady lęku. Tak to się objawia. – Jestem policjantką. Śledztwa w sprawie morderstw wchodzą w zakres moich obowiązków. Nie mogę się rozklejać. – Jesteś człowiekiem. – Ścisnął jej dłoń. – Inteligentnym, wrażliwym człowiekiem. Twój mózg będzie pracował wbrew twojej woli. – To zrób z nim coś. Zaciął się na funkcji odtwarzania. Mam już tego dosyć. Quincy uśmiechnął się lekko. – Im dawniejszy wstrząs, tym szybciej znikną skutki. Tymczasem przydałaby ci się rozmowa z kimś, kto się zna na rzeczy. Czy biuro szeryfa zapewnia pomoc terapeutyczną? – Nasze biuro nie zapewnia nawet kawy. – Może w takim razie zwrócisz się do jednego z psychologów, których sprowadzi szkoła? – Tak, może. – Ale ton jej głosu dowodził, że Rainie nigdzie nie pójdzie. Szukanie profesjonalnej pomocy byłoby przyznaniem się do słabości. A ona nigdy sobie na to nie http://www.stomatologia-krakow.biz.pl/media/ pamiętam, żeby chłopiec wspominał o kimś szczególnym. Nie miał w szkole wielu kolegów. Pozostaje więc ta osoba z Internetu, ta od wulkanów. Przyjaźnie internetowe mogą być bardzo silne. – Naszym zdaniem te kontakty nie ograniczały się do Internetu, panie Mann. Myślimy, że Danny mógł spotykać się z tym kimś. Wiedział pan o tym? Rainie z trudem powstrzymała się, żeby nie przydepnąć Quincy’emu stopy. Co on, do diabła, wyprawia? Ale agent wciąż świdrował oczami Richarda Manna. Wyglądał jak pies gończy na tropie. – Nie – odpowiedział szybko szkolny psycholog, spuszczając wzrok. – Nigdy o tym nie słyszałem. – Naprawdę? To dziwne – Quincy udawał, że myśli na głos. – Widuje się pan z chłopakiem dwa razy w tygodniu. Wie pan, że Danny dostaje maile od kogoś, kto jest dla niego ważny. Dzieciak nie wspomina o żadnych spotkaniach, a pana to nie ciekawi?

się znowu śniadaniem. I nagle Sandy zrozumiała, że Becky jej nie wierzy. Świat już nigdy nie będzie bezpieczny, skoro w szkole mogą się pojawiać potwory. Wypiwszy resztkę soku, bezmyślnie zaczęła szorować nad zlewem szklankę. Lampka na automatycznej sekretarce mrugała jak szalona, ale Sandy już wczoraj odsłuchała wszystkie wiadomości. Zanim Shep zmienił numer, żeby położyć kres anonimowym telefonom, próbował skontaktować się z nią Mitchell. Przeprosił, że zawraca głowę, ale koniecznie Sprawdź stłuczony łokieć. Kostki palców też miał rozbite do krwi, ale batystowej chusteczki z ręki nie wypuścił. * * * Po niewyobrażalnej, do niczego niepodobnej przygodzie wysłannik władyki był wyraźnie nieswój. Tylko tym można objaśnić okoliczność, że całkiem stracił rachubę czasu i nie pamiętał, jak dotarł do hotelu. A kiedy wreszcie ocknął się ze wstrząsu, stwierdził, że siedzi u siebie w pokoju na łóżku i tępo patrzy w okno, na wiszącą na niebie ćwiartkę pomarańczy – młody księżyc. Machinalnym ruchem wyjął z kieszonki kamizelki zegarek. Była minuta po dziesiątej, z czego wyciągnął wniosek, że do rzeczywistości przywołał go zapewne dźwięk bregueta, chociaż samego dźwięku w pamięci nie zachował. Lew Nikołajewicz! Obiecał, że będzie czekał na ławeczce nie dłużej niż do dziesiątej! Urzędnik zerwał się i wypadł z pokoju. A potem, po ulicy i po nabrzeżu, też nie szedł,