Całe dnie słuchania kolejnych pogróżek przez telefon zrobiły swoje.

wyglądała na starszą od niej. Mogła mieć około trzydziestu lat. Nie nosiła obrączki, ale przy takiej urodzie chyba nie żyła samotnie. Z pewnością dziś wieczorem jakiś facet, ściskając w drżących dłoniach jej zdjęcie, będzie próbował zalać alkoholem marzenia o przyszłości, której już nie mieli. Chryste. Rainie znowu wzięła głęboki wdech. Jeszcze tylko trzy sale. Wszystkie blisko samego centrum tragedii. Ciemne i tajemnicze. Czas się za nie wziąć. Oparła się o ścianę i przykucnęła, czekając, aż ręce przestaną jej drżeć. Coś tu nie grało. Tylko nauczycielka została trafiona w głowę. Pojedynczy strzał w czoło oddany z ogromną precyzją. Obydwie dziewczynki miały liczne rany, nisko, wysoko, z prawej i lewej strony, jakby znalazły się pod obstrzałem. Ale nauczycielka... tutaj sprawy przedstawiały się inaczej. Może to właśnie o nią chodziło zabójcy? Najpierw zamordował młodą kobietę, apotem natknął się w korytarzu na dziewczynki? A może zaczął od dzieci, a nauczycielka, słysząc hałas, otworzyła drzwi pracowni. Czy wtedy już pokonał strach? Stwierdził, że działa niczym bohater gier komputerowych? Po co marnować naboje, jeśli można załatwić sprawę jednym strzałem? Oba scenariusze wydawały się prawdopodobne. Fakt, że dziewczynki odniosły tyle ran, a kobieta tylko jedną nie dawał Rainie spokoju. Ale teraz nie było czasu na rozmyślania. Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Ciche szuranie ciągniętego po podłodze metalowego krzesła. Przemknęła przez korytarz i przywarła do ściany, tuż przy wejściu, w chwili, gdy klamka http://www.szkolang.pl tego nie zniosę. Nie masz pojęcia, co się porobiło. Musimy się spotkać. Proszę, kochanie! Błagam...! - Uspokój się, odetchnij głęboko. Wszystko będzie dobrze. - Wcale nie! Nie będzie dobrze! - wrzasnęła, a po chwili zalała się łzami. Bolały ją żebra. Na pewno miała sińce na udach. Kto by pomyślał, że pozornie spokojny mężczyzna może być taki brutalny?! - Czuję się taka samotna... - szlochała. - Męczę się już tyle czasu, a teraz nie mogę liczyć nawet na ciebie. Nie mogę dłużej tak żyć! - Wiem, kochanie. Wiem, że jest ci ciężko. - W przeciwieństwie do niej on mówił opanowanym głosem, był spokojny i delikatny. Słuchała każdego dźwięku, pragnąc, by to ją uspokoiło. Przytulała słuchawkę do policzka. Kochała dźwięk jego głosu. Kiedyś Mandy powiedziała coś o jego oczach. Że jego wzrok po prostu przyciąga. Ale dla Mary, która mogła go widywać

Nie oczekiwała, że pójdzie na kolację z panem Shandlingiem. Poprzed¬ niego dnia wieczorem zaczęło się od kawy. Był poruszony tym, że ją zdener¬ wował, a ona była za bardzo zmieszana, żeby odmówić. Zabrał ją do jednej z kafejek na South Street, zafundował cappuccino i opowiadał takie historie, że wreszcie łzy na jej policzkach wyschły i zaczęła się uśmiechać. 46 Sprawdź – Witaj, Lorraine – odezwał się uprzejmie. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojej wizycie, ale zmęczyły mnie już te podchody. – Świetnie. Wstań, to cię zastrzelę. – Lorraine – rzucił jej zirytowane spojrzenie. – Niczego się nie nauczyłaś czternaście lat temu? – Owszem – odparła szczerze. – Żeby nie czekać tak długo. I przyznać się od razu... to lepsze dla zdrowia. Richard Mann uśmiechał się do niej czarująco. Miał na sobie czarne dżinsy i czarny golf, przez co jego sylwetka rozmywała się trochę w zapadającym zmierzchu. Brązowe włosy ufarbował na blond, podobnie jak brwi i rzęsy. Efekt był zdumiewający – z młodego konserwatysty zamienił się w gwiazdę rocka. Rainie rozumiała, co to znaczy. Richard nie zamierzał dalej odgrywać roli psychologa szkolnego w Bakersville. Tutaj została mu jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia.