Shey dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie miała okazji

- To nie twoja sprawa - odpowiedział zimno. - Śpij. Skurcz nie powinien wrócić. ROZDZIAŁ SZÓSTY Ze snu wyrwał Jodie odgłos otwierania drzwi sypialni i brzęk nakryć stołowych. - Dzień dobry - pozdrowiła ją Maria wesoło po włosku, postawiła tacę i obeszła pokój, odsłaniając ciężkie zasłony. Pokój zalały potoki światła słonecznego, a z nim rozkoszne ciepło, kiedy Maria otworzyła okna, odsłaniając niewielki balkon. Zapach świeżej kawy, widok owoców i słodkich bułeczek sprawił, że ślina napłynęła Jodie do ust. - Dziękuję, Mario - odpowiedziała starszej pani po włosku z ciepłym uśmiechem i jak tylko Maria odwróciła się do wyjścia, wyskoczyła z łóżka. Nie wiedziała, że pokój ma balkon, i teraz odkryła, że wychodzi na ogród w stylu mauretańskim. Zdobione ornamentami sklepione przejścia spowijały kaskady różowych róż, a ze swojego punktu obserwacyjnego widziała niewielki stawek, gdzie zdobiona fontanna biła wysoko w górę, a woda, spadając z powrotem do stawku, zakłócała spokój złotym rybkom, leniuchującym w porannym słońcu. Jodie wróciła do pokoju, nalała sobie filiżankę kawy i znów wyszła na balkon, wystarczająco szeroki, by pomieścić mały stolik z kutego żelaza i dwa krzesła. Właśnie chciała usiąść, gdy drzwi sypialni otworzyły się ponownie. Jodie odwróciła się z uśmiechem, który zamarł jej na ustach, gdy zobaczyła Lorenza. - Dobrze, że już wstałaś. Dzwonił Alfredo, będzie tu za godzinę. Mam nadzieję, że spałaś spokojnie i że skurcze już się nie powtórzyły? - Nie, to znaczy tak, spałam dobrze i bez bólu. - W istocie skurcze nie powróciły, ale słabe mrowienie w miejscu, które masował, nie pozwoliło jej zasnąć przez dłuższy czas po jego wyjściu. W przeciwieństwie do niej Lorenzo był całkowicie ubrany, więc tym wyraźniej uświadomiła sobie kusość swojej koszulki. Ale Lorenzo nie patrzył na nią. - A teraz jak się czujesz? - zapytał, nalewając sobie kawy i wychodząc na balkon. Nagle spokojne miejsce, w którym można się cieszyć pięknym porankiem, zrobiło się bardzo intymne i ciasne. - Wszystko w porządku. Skurcz może złapać każdego - odpowiedziała, przyjmując pozycję obronną - nawet kogoś z dwiema zdrowymi nogami. - W bardzo wielu miejscach na świecie ludzie cierpią z powodu wojen, tracą kończyny i na pewno z radością znaleźliby się na twoim miejscu. Czyżby ośmielał się prawić jej kazanie? On, który żył życiem uprzywilejowanego, bezpiecznie odizolowany od rzeczywistości? - Co ty w ogóle wiesz o ludzkim cierpieniu? - zapytała pogardliwie. - Założę się, że okrucieństwa wojny widziałeś najwyżej w telewizji. http://www.techmed.net.pl/media/ Bardzo szybko odkryła, że jej pocałunki sprawiają mu ogromną przyjemność. - Kochasz mnie? Bella skinęła głową. - Powiedz to - poprosił. - Chciałbym usłyszeć te słowa. - Kocham cię, mój najmilszy – odpowiedziała i roześmiała się miękko, bo ledwie pozwolił jej skończyć i pochwycił w ramiona, całując namiętnie, aż płatki róż unoszące się na wodzie zaczęły podskakiwać na falach, wywołanych ruchem ich ciał. Spędzenie miesiąca miodowego w Ukrytej Dolinie było jej wyborem i chociaż mogli go spędzić w dowolnym miejscu na ziemi, widziała w jego oczach, jak bardzo ucieszyła go jej decyzja. - Chcę, żebyśmy tu wracali na każdą naszą rocznicę - powiedziała, a potem pochyliła się i wyszeptała mu do ucha: - Czy wiesz, że jest czas na lunch, a od śniadania minęły już trzy godziny? - Jesteś głodna? - zapytał. - Tak. Ciebie - odpowiedziała i roześmiała się radośnie. Edward obserwował jej rumieńce i zastanawiał się, czy ona naprawdę wie, choć powtarzał to już tysiące razy, jak bardzo on ją kocha, jak kompletny był z nią jego świat i jak pusty byłby bez niej. - Tutaj? - zapytał. - W basenie? - Tęsknota i podniecenie zasnuły jej źrenice lekką mgiełką.

tuż przed ósmą wieczorem w połowie miesiąca, ponieważ zostawiła w szufladzie książeczkę czekową. - Można rzucić okiem? Matthew wyprostował plecy i przeciągnął się. 110 - To do Canterbury. - Rozumiem. Nie pisnę nikomu ani słowa. Sprawdź nieżonatego mężczyzny i to o takiej reputacji, jaką miał lord Eustace! To było nie do pomyślenia! Tempera była pewna, że książę świetnie zdaje sobie sprawę, co z lorda za ptaszek, i nie będzie się trudził szukaniem dla niej usprawiedliwienia. Nie będzie też na tyle łaskawy, by mieć jakieś wątpliwości. 140 Policzki jej płonęły z upokorzenia, przyłożyła więc ręce do twarzy. Poczuła jednak tylko chłód trupio zimnych palców. Wszystko, co piękne, w co wierzyła i czemu ufała, rozprysło się. Wiedziała, że utraciła nie tylko zainteresowanie księcia, ale także poczucie własnej godności. Tak