pewien.

okropnym stanie upiornego rozkładu, nadal w swetrze z Next i dżinsach. Z całą pewnością nie była to Laury wersja „ważnej strony życia", tylko cholerna konsekwencja piekła rodziny Lynne. I jej samej. Poruszyliśmy każdy kamień... tak się zwykle mówi, a jednak jeden został, ten zakrwawiony, owinięty w szmatę, odkryty przez Kylie (dziecięca zabawa!). Prawo wydało triumfalny okrzyk i spoczęło na przysłowiowych laurach. Oczywiście, nie podejrzewała ani Novaka, ani Allbeu-ry'ego o zamordowanie Lynne Bolsover. Ale bez względu na to, czy ci dwaj mieli coś wspólnego z zabójstwem czy nie, Shipley wciąż dręczyło przeczucie, że wiąże się ono z prywatną działalnością adwokata. Bezinteresowną działalnością, przypominała sobie raz po raz. Co czyniło ją albo bardziej chwalebną, albo tajemniczą, zależnie od stopnia zblazowania patrzącego. A Bóg jeden wiedział, że u niej ten stopień był http://www.terapia-cranio-sacralna.info.pl/media/ drzewa, niania Elaine i jej dziesięcioletnie bliźniaczki zabawiały Danny'ego. Śmiał się, machał pulchnymi łapkami... Na pierwszy rzut oka było widać, jaki jest szczęśliwy. I jej, i Danny'emu dobrze się żyło na Minorce. Zima była ciężka, a choć już nadszedł maj, ciepła pogoda jakoś nie kwapiła się do Londynu. Pobytu w słonecznej Hiszpanii nie dało się porównać ze spacerami po upstrzonych gołębimi odchodami alejkach miejskiego parku. - Zdaje się, że Danny'emu jest z nami dobrze R S - zauważyła z uśmiechem Elaine. - Dziewczynki go

plastyczny, który nieustannie służył swymi zdolnościami potrzebującym w Europie i krajach Trzeciego Świata; założyciel i oś napędowa dobroczynnej organizacji HANDS, poświęconej fizycznej i psychologicznej pomocy zdeformowanym mężczyznom, kobietom i dzieciom. Sprawdź Chciałam zaprzeczyć, przeciwnie pokręcić głową, ale przed oczami stanęła mi rozgrywająca się kiedyś scena - noc, zczarniała przez krew woda, rozłożone na kamieniach ciało... i Len, klęczący na kolanach, z przyłożonym do nadgarstka nożem. “ - Arrless, genna! Tredd... Geriin ore guell... - Trzymaj się, dziewczynko! Teraz... Ja nie pozwolę ci umrzeć...” Będzie wychodzić, nie prigrieziwszajasia... - Nie miałem innego wyboru - kontynuował Len. -- Moja krew – to jedyne, co mogło ciebie wtedy uratować i w tamtym momencie nawet nie myślałem o Strażniku. I Wiedźmiego Kręgu wtedy w Dogewie nie było. Wyżyłaś i nawet nie powzięłaś podejrzenia, że lekka rana na boku to ślad od noża, którą zrobiłem ja, kiedy leżałaś nieprzytomna. - Ale przecież oddałeś mi swój rear! - Machinalnie chwyciłam się za kiść amuletów, bo tydzień temu zerwałam sznurek z szyi i ze złością rzuciłam go w krzaki. - To wyszło przypadkiem. Żegnaliśmy się – możliwe, że na zawsze, - i pomyślałem: czemu nie? - wzruszył ramionami Len. -- Dla innego Stróża ten rear już nie się nadawał, za to prezent z niego wyszedł przepiękny. Przecież nieraz skarżyłaś się, że nienawidzisz bezczelnych telepatów, a ciągłe utrzymywanie magicznej obrony jest niemożliwe. Lepiej nosić na szyi niezawodny amulet. Ale nawet nie pomyślałem, że na ciebie podziała! W liście, który zawiozłaś do Starminu, przyznałem się twojemu Nauczycielowi jak blisko byłaś śmierci, i poprosiłem go żeby cię na początku poobserwował. - Po co? - Pamiętasz arlijską świątynię? - Spróbuj zapomnieć! - Jeden z przodków Lereeny podobnie uratował życie ówczesnemu władcy Jesionowego Grodu, który nie doszedł do porozumienia ze wściekłym rysiem, i wdzięczne elfy wybudowały wampirom nową świątynie dla Kręgu. Wcześniej arlijscy Władcy przeprowadzali obrzędy w jaskini podobnej do dogewskiej, ale często ją zalewało w czasie przyboru wód. Ale elf nie został Strażnikiem. Jego rany się zagoiły, ale transformacja się w ogóle nie zaczęła i byłem pewny, że pozostałe rasy nie są podatne na nasza krew. Ona działa tylko kilka minut, potem traci swoje właściwości, a chciałem przekonać się, że rana zdążyła się zagoić i z upływem czasu znowu się nie otworzy. Widziałabyś siebie z mojej strony, kudłak rozwalił ci połowę klatki piersiowej! Kella i Starsi wiedzieli, że na samej sprawie skończyło się tej nocy. Widzieli – zginął mój rear, ale byli przekonani, że go po prostu wyrzuciłem. Zaczęli mnie zmuszać, żebym sobie zrobił nowy... Wyobraź sobie, jak zdziwiłem, kiedy przyjechałem do Starminu na strzelnice i od razu zobaczyłem u ciebie niewątpliwe cechy Strażniczki! Jak dawniej mogłem czytać twoje myśli, chociaż rear miał je skrywać - nie było między nami żadnego widocznego związku. Ale nie mogłem już tego odwrócić, potem wszystko się jakoś potoczyło, a w tym roku miałaś mieć egzaminy i zdecydowałem - poczekam jeszcze pary miesięcy, niech Wolha otrzyma swój dyplom z wyróżnieniem, za¬służyła na niego. Władca nie może mieć dwóch strażników jednocześnie. Gdybym wziął sobie nowy rear, stopniowo znów stawałabyś się zwyczajnym człowiekiem. I zwyczajną wiedźmą, przecież twoje magiczne zdolności również by zmalały. Nie zginęły, tylko wróciły normy. - Więc oszukiwałam na egzaminie? - zasmuciłam się, gdyż do tej poru słuchałam Len a z otwartymi ustami. - Wcale nie. Znasz wszystkie zaklęcia i umiesz je stosować, a z jakiego źródła siły przy tym czerpiesz, to już nie odgrywa żadnej roli. Sama opowiadałaś, że nawet arcymagowie oszukują się, stosując do zaklęć artefakty – chomiki, ponieważ nie mają aż tyle siły do niektórych zaklęć.