Podała mu jego pager.

Na twarz sprzedawcy powrócił wyraz samozadowolenia i pewności siebie. Jego oblicze wyglądało jak miniaturowe słońce, promieniało radością i szczęściem. —Teraz ma już pan problem z głowy. Z tym modelem na pewno uplasuje się pan w czołówce. To koniec pańskich zmartwień, pa- nie... — Sprzedawca zawiesił głos. — Jak pana godność? Na kogo wystawić mam rachunek? Bobby i Jean obserwowali zafascynowani, jak pracowni- cy wnoszą do salonu olbrzymią skrzynię. Stękając i pocąc się, ustawili ją na podłodze i z ulgą się wyprostowali. — Dobrze — stwierdził lakonicznie Tom, — Dziękuję. — Drobiazg, proszę pana. — Dostawcy energicznie ru- szyli do wyjścia, hałaśliwie zamykając za sobą drzwi. — Tatusiu, co to jest? — szepnęła Jean. Brat i siostra stanęli przy wielkiej skrzyni. Oczy mieli szeroko otwarte ze zdumienia. — Za chwilę zobaczycie. — Tom, oni dawno powinni być w łóżkach — protesto- wała Mary. — Gzy nie mogą się temu przyjrzeć jutro? http://www.terazbudujemy.biz.pl/media/ Tom. — Faktycznie — odpowiedziała cicho Mary. — Ona rzeczywiście przypomina żywą istotę. W głosie pani Fields pobrzmiewała jakaś dziwna nuta. — To niesamowite, jak bardzo. 75 — Niewątpliwie dobrze zajmuje się dziećmi — stwier- dził Tom, powracając do czytania gazety. — Coś mnie jednak martwi. — Mary odstawiła filiżan- kę z kawą i zmarszczyła brwi. Jedli właśnie kolację. Było już późno. Dzieci zostały odesłane na górę, do łóżek. Mary przyłożyła serwetkę dc

- Tak, mamo. Po tych słowach pani Delacroix poprosiła o ciasto i gorącą czekoladę dla uspokojenia nerwów i wróciła na górę. Alexandra najchętniej napiłaby się brandy. Hrabia nie wrócił o zapowiedzianej porze. Jeszcze przez dwie godziny po kolacji Alexandra musiała wysłuchiwać najświeższych plotek i tyrady Fiony Delacroix na temat skandalicznych paryskich mód i obyczajów. Sprawdź - Tak. A teraz wracajmy do nieobraźliwych sposobów wyrażania swoich opinii. Lekcja potoczyła się dalej, ale nauczycielka błądziła myślami gdzie indziej. Zastanawiała się usilnie, co Lucien Balfour robi w Hampshire, a tym bardziej w Akademii Panny Grenville? Kilka minut później drzwi klasy znowu się otworzyły. W progu stanęła dyrektorka. - Mogę panią prosić na chwilę, panno Gallant? Wstała zbyt szybko. Słysząc szepty uczennic, zbeształa się w duchu. - Oczywiście. Jane, przeczytaj następny sonet. Zaraz wracam. Idąc korytarzem, próbowała coś wyczytać z oblicza przyjaciółki, lecz wyraz jej twarzy jak zwykle był nieodgadniony. - Zapewne widziałaś swojego gościa? - powiedziała Emma. Alexandra skinęła głową. - Nie mam pojęcia, po co przyjechał. Chyba jasno wyraziłam swoje uczucia...