- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu, że

Mark pochylił się nad nią. - Szanowna pani ma ochotę na lunch? - zapytał. - Wujek Mark nie ma teraz czasu. - No właśnie, wujek Mark nie ma czasu - powtórzyła Alli. - Zobaczymy się na kolacji. Znów skrzyŜowali spojrzenia. - Dobrze. Miłego lunchu. - Dzięki. Alli dotknęła ramienia Eriki i odeszła, nie oglądając się. TegoŜ wieczoru, gdy Alli kąpała Erikę, Mark wpadł do domu. Powiedział, Ŝe dziś nie będzie go na kolacji. Skontaktowała się z nim Nita Windcroft. Otrzymała kolejny list z pogróŜkami i członkowie Klubu Ranczerów zebrali się, by omówić problem. - AŜ trudno uwierzyć, Ŝe ktoś wciąŜ nęka Nitę - powiedziała Alli, wyjmując z wanny Erikę. Ta, piszcząc z uciechy, machała nóŜkami, opryskując Alli i Marka. Alli owinęła małą ręcznikiem i podała ją Markowi. - Ja ją umyłam, ty wytrzyj - rozkazała, ignorując jego zdziwioną minę. - A jak brzmią słowa listu w dniu dzisiejszym. - Mniej więcej tak samo, równie mało konkretnie: wynoś się, bo inaczej... Alli obróciła się, uniosła brew pytająco. http://www.twoja-fotka.com.pl/media/ spały, a pani Carid zniknęła w swoim apartamencie. Willow siedziała przy kuchennym stole i popijając gorącą czekoladę, rozwiązywała krzyżówkę z „New York Timesa", Właśnie udało się jej skończyć, gdy usłyszała, jak ktoś przekręca klucz w zamku. Drzwi kuchenne otworzyły się i stanął w nich Scott Galbraith. Na jej widok uśmiechnął się przyjaźnie. - Cześć, Willow. Zaczerwieniła się. - Przykro mi bardzo, że szwagierka zmusiła pana do zwracania się do mnie po imieniu. To naprawdę nie jest konieczne... - Ależ Camryn obraziłaby się na mnie śmiertelnie, gdybym R S

na ulubionym, kremowym swetrze, zapomniałaby o fluorescencyjnych bazgrołach na każdej stronie nowego pamiętnika, ale nie była w stanie wybaczyć, że zniszczyły jej ostatnie wspólne zdjęcie z ojcem, zrobione zaledwie na dwa tygodnie przed jego śmiercią. Ktoś - Lizzie? - wyjął zdjęcie z ramki i zmiął w kulkę. Sprawdź - Mamo! Hope spała. Nagle przebudzona, poderwała się na łóżku zdezorientowana i na wpół przytomna. - Gloria? - zapytała, mrugając powiekami i zasłaniając ręką gardło. - Co ty tu robisz? - Mamo... musimy porozmawiać. - Drżąc na całym ciele, podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju. - Mamo, oni... Zadławiła się łzami. Och, Boże, musi się opanować, nie ma dużo czasu. Musi usłyszeć prawdę z ust matki, choćby najgorszą. - Zaraz po ciebie przyjadą. Musimy porozmawiać. Ja chcę wiedzieć... - Przyjadą po mnie? - przerwała Hope, odgarniając włosy spadające jej na czoło. Sięgnęła po szlafrok i narzuciła na plecy. - Kto? O co chodzi? - Santos... i inni. - Gloria z bijącym mocno sercem szukała jej wzroku. - Policja. Mają nakaz. Mówią... - Policja u mnie? - Hope opadła na poduszki z przerażeniem w oczach. - Ale co się stało? Nie mam pojęcia, co mogło... - Mówią, że współdziałałaś z Chopem Robichaux. Że uknułaś intrygę przeciwko Santosowi. Matka nie zaprzeczyła, nie uczyniła żadnego gestu. Wpatrywała się tylko w córkę, poruszając bezdźwięcznie ustami, jak schwytana w potrzask. Jest winna wszystkiemu, o co oskarżał ją Santos. Dobry Boże, to prawda!