szybko sie cofneła. Wysoka jak na swój wiek, smukła i ubrana

słowo daję, ta kobieta ma oczy z tyłu głowy. - Ja zjem cały - uroczyście obiecał Donny, a Candice spojrzała na niego wymownie: lizus. Shep wrzucił pierwszy bieg, ominął wybój i znalazł się na ulicy. Przejeżdżając obok pubu White Horse, zauważył Rossa McCalluma; akurat z buńczuczną miną wyszedł z lokalu i stanął w cieniu markizy podtrzymującej plastikowego konia naturalnej wielkości, który stawał dęba. Shep poczuł, że jeżą mu się włoski na rękach. - Sukinsyn - mruknął pod nosem. - Mama nie lubi, jak przeklinasz. - Candice oblizała usta i zgarnęła języczkiem kawałek czekolady. - Nie mów jej. - Shep nie miał czasu zachwycać się błyskotliwymi uwagami swojej córeczki. Nie w tej chwili. - Ale... - Powiedziałem: trzymaj język za zębami, Candy, i dokończ cholernego loda. 141 - No! - przytaknął Donny i Shep miał ochotę zakuć dzieciaka w kajdanki. Jechał powoli i jednym okiem patrzył we wsteczne lusterko. Ross zapalił papierosa i powoli podszedł do jakiegoś zdezelowanego pikapa, który pamiętał o wiele lepsze czasy. - On coś knuje - znowu mruknął Shep - on coś knuje, do cholery. - Znowu to zrobiłeś! - Candice z wyższością zadarła głowę, naśladując święte oburzenie Peggy Sue. Shep nie zareagował, tylko patrzył, jak Ross włącza się do ruchu i jedzie na północ, ku obrzeżom miasta. Gdyby Shep nie miał ze sobą dzieci i hamburgerów, które pewno już się zagotowały w rozgrzanej kabinie, na pewno by pojechał za tym łajdakiem. http://www.tworzywa-sztuczne.info.pl/media/ oczami. - Zostaw swoją siostrę w spokoju, bo cię rozbiorę i wrzucę do gniazda skorpionów - ostrzegał go później dziadek, smarując chleb domowego wypieku masłem i polewając go miodem. Generał McCallum nosił szkła bez oprawek, trochę łysiał i brakowało mu kilku zębów. Był jednak dobrze zbudowanym mężczyzną i nikt, ani żona, ani dzieci, ani wnuki, nie ośmieliłby się podnieść na niego głosu. Jego słowo było najważniejsze. - Ja nie żartuję. Ross nie miał powodu, żeby mu nie wierzyć. Już nigdy nie tknął Mary Beth. Odtąd zachowywał się ostrożniej, a jego seksualne fantazje dotyczące siostry przeniosły się na inne dziewczyny. Pierwszy raz odbył stosunek w wieku piętnastu lat. Nic nadzwyczajnego. Dziewczyna miała siedemnaście lat i była napalona. Żadnego wyzwania, a Ross lubił wyzwania. Im bardziej kobieta się opierała, tym bardziej na nią napierał. Za pomocą obietnic, których nigdy nie zamierzał dotrzymywać, i muskularnej sylwetki zazwyczaj dostawał to, czego chciał. Aż do chwili, kiedy poznał Shelby.

Upadła na zimną posadzkę, a potem przytrzymała się ściany i wstała. Opłukała usta pod kranem. Co się z nią dzieje? W głębi duszy wiedziała co, i zamartwiała się od kilku tygodni. - O, nie. - Zwiesiła głowę. W jednej chwili zawalił jej się świat i nie mogła już dłużej ignorować tego, co próbowała wyprzeć ze świadomości. - Och Boże, nie. - Pobiegła do swojej sypialni, wzięła kalendarz i patrzyła na niego z niedowierzaniem. - Proszę, Sprawdź przez okno i pojechał na skraj miasta, do automatu telefonicznego, z którego jeszcze nie korzystał. Budka stała obok opuszczonego budynku, w którym kiedyś mieścił się posterunek dróżnika. W każdym razie znajdowała się z dala od wścibskich oczu i wydawała się bezpieczna. Wyłączył radio w chwili, gdy stary John zaczął zawodzić o życiu, strachu przed Jezusem i umieraniu w małej mieścinie. Czy nie to właśnie przytrafiło się Calebowi? Odnalazł Jezusa, a potem umarł. Ale Ross nie sądził, by stary zgred trafił do nieba. O, nie. Caleb smażył się pewnie w piekle. I dobrze. Świetnie. Zasłużył sobie na taki los, bo jego bezczelne kłamstwo pomogło zapuszkować Rossa. I tak łatwo było go zabić. Ross wszedł na salę, kiedy Caleb spał i nikt nie zwracał na niego uwagi. Przycisnął poduszką twarz i patrzył, jak starzec żałośnie wymachuje chudymi rękami i nogami, aż w końcu przestaje oddychać. Ten gość powinien mu podziękować. Ross uważał, że zaoszczędził Calebowi mnóstwo bólu i cierpienia. Ani chemoterapia, ani operacja, ani naświetlenia nie mogły go uratować, więc Ross tylko pomógł mu umrzeć. I to było przyjemne. Bardzo przyjemne. Poczułby się jeszcze lepiej, gdyby mógł zrobić to samo Ruby Dee i Nevadzie Smithowi. Nikczemnicy