syna. Jezu Chryste! Rainie, on nawet nie wie, że ma syna...!

– Shep może i nie jest idealnym ojcem – wtrąciła Rainie, marszcząc brwi – ale kocha syna i chce dla niego jak najlepiej. – Wspaniale, ale co ma z tego Danny? – Mann machnął ręką, uciszając jej kolejne protesty. Poczuł, że znowu stoi na pewnym gruncie. – Niech pani posłucha. Zajmuję się tymi sprawami i mogę panią z całym przekonaniem zapewnić, że w wychowywaniu same intencje nic nie znaczą. Dzieci nie rozumieją zamiarów rodziców. Odbierają ich czyny. A większość rzeczy, które robi Shep sprawia, że Danny czuje się bezradny i niedoceniony. Z drugiej strony komputery dają chłopcu poczucie siły. – Wspominał kiedyś o ludziach, których poznał przez Internet? O stronach, które odwiedzał? – naciskał Quincy. – Nie mogę powiedzieć. – Panie Mann... – zaczęła niecierpliwie Rainie. Przerwał jej z nadętą miną. – Danny jest moim pacjentem, a ja nie złamię tajemnicy lekarskiej. – Naprawdę w przypadku szkolnego psychologa obowiązuje tajemnica lekarska? – ostentacyjnie okazała zdziwienie. Quincy rzucił jej spojrzenie, które wyraźnie radziło, żeby nie szarżowała w roli złej policjantki. Facet robił się nerwowy, a oni musieli wyciągnąć z niego więcej informacji. – Powinniście sprawdzić komputery – zaproponował nagle Mann. Pochylił się do przodu i dodał niemal szeptem: – Chciałbym pomóc, ale nie mogę zaczynać kariery od naruszenia http://www.wroclawsegreguje.pl musiało go zafascynować. Oto kobieta, która zrobiła to, o czym on fantazjował każdego dnia swego dzieciństwa. Pewnie Rainie była dla niego bohaterką. – I chciał, żeby uciekła z nim? Została jego partnerką? – zapytał z niedowierzaniem Sanders. Quincy pokręcił głową. – Nie. Myślę, że popełnił ten sam błąd, co większość mieszkańców Bakersville. Rainie nie zastrzeliła matki. Głęboko go tym rozczarowała... Sanders dopowiedział sobie resztę. – A jeśli jest rozczarowany... – Jeśli szybko ich nie znajdziemy – powiedział cicho Quincy – wątpię, czy Rainie przeżyje tę noc. Z lasu doleciał nagle czyjś krzyk. – Tutaj, tutaj! – wołał technik. – Mam coś!

domu na Society Hill, żeby zaszyć się w nim wśród beżowych ścian i obitych jedwabiem kanap. Kolejny wieczór z telewizją kablową. Byle nie patrzeć na telefon. Byle nie myśleć o tym, żeby zadzwonił. Zupełnie nieoczekiwanie zderzyła się z jakimś mężczyzną. Wychodził z eleganckiego sklepu spożywczego i natarł prosto na jej ramię. Chwycił ją za rękę, zanim przewróciła się na ulicę upstrzoną końskim Sprawdź - Tak samo w życiu, jak i w przypadku transplantowanych organów. Ale ja posłusznie zażywam swoje porcje leków i modlę się wieczorami. Nie 48 wiem, dlaczego Bóg daje jeszcze jedną szansę takim draniom jak ja, ale skoro ją otrzymałem, to nie zamierzam narzekać. - Twoja rodzina na pewno odczuła ulgą. Znów się uśmiechnął, ale tym razem w jego spojrzeniu zauważyła smutek. - Nie mam dużej rodziny. Jeden starszy brat. Wyjechał dawno temu. Od tamtej pory go nie widziałem. Kiedyś była pewna kobieta. Mówiła, że nosi moje dziecko. Byłem wtedy bardzo młody i chyba nie przyjąłem tej wieści zbyt dobrze. A kiedy dowiedziałem się, że potrzebuję nerki, z nikim nie chciałem się spotykać. - Przepraszam - powiedziała szczerze. - Nie chciałam wspominać przykrych