- Nieładnie, nieładnie - odezwał się tuż za nimi głęboki głos.

mnie nienawidzić? Odwróciła się powoli. - Tak sądzisz? Monmouth przewrócił oczami. - Jestem zajętym człowiekiem. Najlepiej od razu przejdź do rzeczy. Nie mam czasu udzielać długich wyjaśnień byle krewnym. Jego słowa stanowiły dobitną odpowiedź na jedno z pytań. Lucien w niczym nie przypominał jej wuja. Była winna hrabiemu kolejne przeprosiny. - Nie chcę żadnych wyjaśnień - rzuciła przez zęby. - Chcę przeprosin. - Za to, że nie powiesiłem tu portretu twojej matki? Nonsens! - Podszedł do biurka i zaczął grzebać w szufladach. - Nie obchodzi mnie, dlaczego jesteś wściekła. Już wspomniałem, że jestem zajęty. Alexandra wcale nie poczuła się onieśmielona, wręcz przeciwnie, miała ochotę parsknąć śmiechem. - Mówisz jak aktor, który nauczył się tylko jednej kwestii: „nie przeszkadzać mi, jestem zajęty.” Diuk podniósł na nią wzrok. - Nie pozwolę się obrażać. To tak okazujesz mi wdzięczność? Postąpiłem wbrew sobie i publicznie wybaczyłem ci nierozważne czyny, a w zamian ty nazywasz mnie aktorem? W dodatku kiepskim? http://www.wylecze.pl/media/ nieznacznie. Przynajmniej jego uwaga zamknęła usta krewniaczce. Miał już dość bajdurzenia jak na jeden dzień. Zanim wysiadł z powozu i wszedł do domu, kobiety udały się już do swoich pokojów. - Wimbole, koniak - polecił, kierując się do gabinetu. Z westchnieniem rozpiął kołnierzyk koszuli i zagłębił się w fotelu stojącym przy kominku. Chwilę później zjawił się kamerdyner z tacą. Lucien wziął do ręki kieliszek wypełniony bursztynowym płynem i pociągnął łyk. Zapiekło go w przełyku. - Znajdź pana Mullinsa. - Tak, milordzie. Doradca widać kręcił się w pobliżu, bo drzwi otworzyły się niemal natychmiast po wyjściu Wimbole'a. Lucien nie odwrócił głowy, tylko spod wpół przymkniętych powiek wpatrywał się w trzaskający ogień. - Panie Mullins, proszę skreślić z listy Georginę Croft. Zapytałem ją o nazwisko

Gloria ruszyła w stronę hotelu, układając sobie w głowie, co ma powiedzieć ojcu i jak go przekonać. Kiedy będzie go już miała po swojej stronie, zadzwoni do Santosa. Żałowała teraz, że nie usłuchała jego nalegań i nie zwróciła się do ojca wcześniej. To nic. Wszystko jeszcze będzie dobrze. Ojciec na pewno im pomoże. Przekona matkę, by przywrócono Liz stypendium. Do hotelu dotarła w strugach ulewy. Szybko przebiegła do drzwi wejściowych, bez słowa minęła portiera i nie czekając na windę, popędziła schodami do biura ojca. Pchnęła z impetem drzwi i znieruchomiała. Matka ją uprzedziła. Stanęła w progu, łykając łzy rozczarowania. Matka ją uprzedziła, nie traciła czasu. Najwyraźniej opowiedziała już wszystko, bowiem ojciec wyglądał tak, jakby raptem postarzał się o dziesięć lat. Sprawdź wiem, czy pani zdaje sobie z tego sprawę, czy nie, panno Gallant, ale pani obecność wywarła na niego ogromny wpływ, przy okazji zbawienny dla całej służby. Alexandra wytrzeszczyła oczy. - Jak to? Kamerdyner westchnął. - Po prawdzie, odkąd pani się zjawiła, hrabia jest dla nas milszy. Nie, żeby wcześniej był okrutny. Raczej obojętny. - Wstał. - A teraz proszę wracać do środka. - Nie mogę. Zaklinowałam się. - A! W takim razie sprowadzę pomoc. - Nie... Gdy kroki kamerdynera ucichły, przemknęło jej przez myśl, że właściwie powinna być zadowolona. Wprawdzie siedziała zamknięta w piwnicy, ale jeszcze nigdy nikt tak się nie troszczył o jej wygodę i bezpieczeństwo.