- Naprawdę. - Schylił się i wsunął do kabiny. - Nie potrzebuję twojej pomocy. - Ależ potrzebujesz, złotko - powiedział i zaczął wodzić swoim grubym paluchem po jej twarzy. - Wynoś się! - Tego nie mogę zrobić. - Mówię poważnie, McCallum. - Ach tak? I co zrobisz? - Przysunął się do niej, a ona szybko uciekła na drugi koniec i wyciągnęła rękę do klamki. Za późno. Złapał ją za szyję swoją wielką łapą i przyciągnął do siebie. O Boże, strasznie mu cuchnęło z gęby. Otworzył usta i pocałował ją. Shelby omal nie zwymiotowała. - Zostaw mnie w spokoju. - O nie, cukiereczku. Nie zrobię tego. Nie teraz. Strach zmroził jej krew. McCallum znowu ją pocałował. Odłożył pistolet na półkę. Shelby odczołgała się do tyłu, żeby się na niego zamierzyć, lecz on uderzy ją po ręce i zaśmiał się złośliwie, jakby jej nieudolne próby go bawiły. Uderzyła go mocno, dłonią w policzek. - Wynoś się, Ross, bo przysięgam... - Nic nie zrobisz, tylko dasz mi to, co dałaś temu skundlonemu gnojowi - warknął i rzucił się na nią. Walczyła z nim, krzyczała i drapała go po twarzy, lecz on tylko szczerzył zęby w uśmiechu i spychał ją na fotel. Łup! Wyrżnęła tyłem głowy w okno od strony pasażera. Poczuła przejmujący ból. Zobaczyła jasne światła, a potem świat zaczął ciemnieć przed jej oczami. Omal nie zemdlała, gdy tymczasem on próbował ją pocałować. http://www.znany-architekt.com.pl/media/ serce, i jedynym mężczyzną, któremu pozwoliła to serce złamać. 116 Zatopił palce w jej pośladkach i mocno ją przytrzymywał. Shelby kołysała się coraz szybciej, czując, jak rośnie tętno jej krwi w żyłach, aż w końcu, gdzieś w najgłębszych zakamarkach jej ciała, pękła jakaś tama. Gwałtownie, dziko. Jej dusza, tak beznadziejnie spętana nieszczęściem, nareszcie wybrała wolność. Shelby głośno krzyknęła, choć jeszcze przed chwilą jej głos wydawał się taki słaby. - Nevada... - Jestem tutaj, kochanie - powiedział i przysunął się trochę, żeby mocniej ją przytulić. Jeszcze z trudem łapał oddech i drapał ją zarośniętą brodą w policzek. Pocałował ją w usta, a kolanami rozsunął jej nogi. - O Boże, Shelby, tęskniłem za tobą - szepnął i wbił się w nią głęboko. Shelby zamknięta oczy i zatraciła się w jego cieple i dotyku. Całkowicie się rozluźniła i szybko przystosowała do jego rytmu, jakby byli kochankami od wielu lat. - Shelby... piękna Shelby - szepnął zachrypniętym głosem.
strzepiastych chmur. Mewy krzyczały, muskajac w locie lsniace wody zatoki, w powietrzu czuło sie ju¿ nadciagajaca zime. Było zimno. Rzesko. Mroznie. - Conrad zawsze był głupim, starym draniem - powiedział Nick, kiedy szli na parking. - Jest chory. Sprawdź - Kto jeszcze? - spytał, choc gardził soba za to, ¿e chce wiedziec. - Kto jeszcze co? - Kto jeszcze był kochankiem Marli? Kelnerka przyniosła kolejne dwie butelki. Walt odprowadził ja wzrokiem do baru. - Nie znam wielu nazwisk, ale Marla nie była tak ostro¿na, jak nale¿ało. Miała romans z ¿onatym facetem, którego poznała w klubie tenisowym, słyszałem te¿ plotki, ¿e bardzo czesto widywała instruktora jazdy konnej swojej córki. Zdaje sie, ¿e twoja szwagierka to goraca kobietka. Nick zacisnał piesci, przypomniawszy sobie jej namietnosc ubiegłej nocy. Sadził, ¿e to uczucie, które nigdy miedzy nimi