- Dobry Bo¿e.

przedstawił sie jako Phil? Dlaczego nie przyznał sie, ¿e mnie zna prywatnie? - Kto wie? Prawdopodobnie chciał sie zachowac profesjonalnie, trzymac sie jakiegos standardu. Pewnie w szpitalu - Alex podniósł rece, zaznaczajac w powietrzu cudzysłów - zakłada „maske lekarza”. - To dziwne. 71 - Byc mo¿e, ale tak jest. Nie, ta droga prowadzi donikad. Marla czuła sie zmeczona. Znu¿ona. Jakby biegała w kółko na cie¿kich, ołowianych nogach. Alex musiał wyczuc jej frustracje, bo znowu ja objał. - Wiem, ¿e to wszystko cie wyczerpuje i rozstraja i ¿e ciagle zle sie czujesz - powiedział, a Marli znowu łzy napłyneły do oczu. - Ale musisz po prostu zwolnic tempo, dac sobie wiecej czasu. Wszystko bedzie dobrze - wyszeptał jej do ucha. Chciała wierzyc w jego słowa. O Bo¿e, gdyby patrzył umie w przyszłosc, a nie tylko prawił komunały, ¿eby ja uspokoic. Opanowała sie jednak i objeła go mocno za szyje. Ponad http://www.rejack.pl ze szpitala - upierał sie Nick, wstajac i patrzac na nia z troska. - I nie wróce tam. - Marla wiedziała, ¿e powinna dac sie zbadac w szpitalu, a jednak czuła, ¿e byłby to du¿y bład. - Marla, daj spokój - powiedział Nick stanowczo. - Spójrz tylko na siebie. Marla nie mogła sie teraz zobaczyc i, prawde mówiac, nie chciała. Oparta o porecz, podniosła głowe, ¿eby na niego popatrzec. Wiedziała, ¿e musi wygladac okropnie - spocona, z plamami wymiocin na pi¿amie - ale nie dbała o to. Nie przejmowała sie tym, ¿e jej tesciowa i słu¿ba widza ja w tym stanie. Wzieła głeboki oddech i zakaszlała znowu. W ustach miała wstretny smak, w nosie ohydny zapach. - Chodz tutaj. - Nick posadził ja na krzesle w holu. -

nie ma zamiaru jej zabic. A jesli jednak jest inaczej? Nick znalazł parking i skrecił. Wyjał bilet z automatu i wjechał na podjazd, szukajac wolnego miejsca miedzy stojacymi samochodami. - Ale dlaczego ktos miałby chciec mnie zabic? - spytała. Sprawdź pierwszy rzut oka dziurawa jak rzeszoto. - Ale przyje¿d¿a, tak? - Eugenia wróciła do meritum. A wiec jej tesciowa te¿ tu jest. - Tak powiedział, ale kto go tam wie? Nie mo¿na na nim zbytnio polegac. - Byłes u niego w domu? - Zatrzymałem sie tam po drodze, ale nie było go w chacie. Znalazłem go na przystani, jesli mo¿na to miejsce tak nazwac. - Znowu ten niewesoły smiech. - Czemu chcesz, ¿eby przyjechał? - spytała Cissy. Marla dopiero w tej chwili zdała sobie sprawe, ¿e jej córka tak¿e znajduje sie w pokoju. - Skoro tak go nie znosisz? - To nieprawda, kochanie. Ja tylko... nie aprobuje tego, co