Blada i wstrząśnięta pochyliła nisko głowę. Santos usiadł obok niej na kanapie.

Hope wjechała na piąte piętro i ruszyła w głąb korytarza, bez obawy zdemaskowania. Gdyby ktokolwiek ją zobaczył, zawsze mogła wyjaśnić, że wynajęła pokój, by chwilę odpocząć podczas balu. Od tygodnia opowiadała znajomym, że czuje się fatalnie. Zbliżała się do drzwi numeru z zaschniętym gardłem i bijącym szaleńczo sercem. Suknia szeleściła cicho, a gorset z każdym krokiem zdawał się mocniej wpijać w ciało. Jednak ten ból zamiast ją otrzeźwić i pohamować, nabierał chorobliwie erotycznego uroku. Krew w skroniach dudniła głośno, ogłuszająco. 513, to tutaj. Zatrzymała się przed drzwiami i wciągnęła głęboko powietrze. Jej rajfur, mały, sprytny człowieczek, zadbał o wszystko. Od dawna świadczył jej swoje usługi. Na klamce wisiała kartka z prośbą „Nie przeszkadzać”. Pomimo to zapukała. Z wnętrza odpowiedział głos o nieludzkim brzmieniu. Hope przekręciła klamkę, wsunęła się do środka i w zalegających wnętrze ciemnościach usłyszała głośne dyszenie. Przekręciła klucz w zamku, zamocowała łańcuch, po czym odpięła ekler sukni i zdjęła ją ostrożnie, by nie pognieść. Postąpiła wolno kilka kroków. W mroku widziała już sylwetkę mężczyzny. Leżał nagi na łóżku, przywiązany do niego aksamitnymi sznurami. Z gardłowym pomrukiem opadła na materac. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY Santos stał w drzwiach pawilonu kąpielowego i spoglądał z zachwytem na basen skąpany w srebrnej poświacie księżyca. Nad wodą unosiła się lekka mgiełka nadająca otoczeniu niezwykły, magiczny charakter. Nie chciał tu przychodzić, do domu jej rodziców, ale Gloria przekonywała, że będą zupełnie bezpieczni - rodzice na balu, służba dostała wychodne, żadnego zagrożenia. Teraz cieszył się, że uległ namowom. Nareszcie mogli czuć się swobodnie, cieszyć się swoją bliskością. Upajał się atmosferą wieczoru, wdychał głęboko zapach Glorii, oszałamiała go myśl, że teraz jest naprawdę jego. Kocha ją. Mocno zacisnął powieki. Dobry Boże, jak mógł do tego dopuścić? Obejrzał się przez ramię. Drzwi od łazienki nadal były zamknięte, dobiegał zza nich cichy odgłos lejącej się wody. Gloria od dłuższej chwili nie wychodziła, zbyt długo jak na doprowadzenie do porządku włosów i makijażu. - Cholera! - zaklął pod nosem. Zranił ją. Oczekiwała od niego deklaracji, zapewnień o miłości. Od pewnego już czasu widział to w jej oczach, słyszał w jej głosie, ilekroć mówiła mu, że go kocha. Teraz, po wspólnie spędzonej nocy, tym bardziej liczyła na jego wyznanie. Spędzili razem noc. Kochali się. Do tego też nie powinien był dopuścić. Jej propozycja brzmiała jednak tak kusząco, tak namiętnie. Powtarzał sobie, że powinien się pohamować - nie mógł. Zapewniał sam siebie, że panuje nad sytuacją, ale sytuacja wymknęła mu się z ręki. Odetchnął głęboko przez nos. Była dziewicą. Była, do dzisiejszego wieczoru. Teraz jest jego. Nigdy już nie pozwoli jej odejść. Będzie o nią walczył. Otworzyły się drzwi łazienki, smuga światła padła na podłogę. W progu stanęła Gloria. - Piękny wieczór. https://kobietaistyl.pl odzyskała rozsądek, a nie błagała go o wybaczenie wszelkich prawdziwych czy wyimaginowanych przewinień. Zsunął się z ławki i ukląkł przed nią. - Przestań. - Ale powiedziałeś... - Zapomnij, co powiedziałem. Zawsze mnie interesowało, co ty myślisz. - Nie żartuj sobie. Ujął jej dłonie. - Nie żartuję. Jesteś najbardziej fascynującą, uwodzicielską, godną pożądania kobietą, jaką w życiu spotkałem. - Kocham cię - wyznała. Zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała go. Przytulił ją do siebie mocno, żeby znowu poczuć jej ciepło. - Kocham cię - szepnął z uczuciem.

Stanęła w progu, łykając łzy rozczarowania. Matka ją uprzedziła, nie traciła czasu. Najwyraźniej opowiedziała już wszystko, bowiem ojciec wyglądał tak, jakby raptem postarzał się o dziesięć lat. - Witaj, Glorio Aleksandro - usłyszała twardy głos Hope. - Właśnie rozmawialiśmy o tobie. Spojrzała na nią, potem na ojca. Ciągle jeszcze nie traciła nadziei. - Musisz mi pomóc, tato. - W czym? - zapytała Hope. - W okłamywaniu nas? W oszukiwaniu? Ojciec wie o twoich wybrykach. Wie, jakiego wstydu nam narobiłaś. Glorii łzy napłynęły do oczu. Sprawdź Hrabia dopił kawę. - Już zawiadomiłem Roberta o odwołaniu spotkania. Później mi podziękuje, że go uratowałem. Znowu był dawnym sobą, lecz Alexandra dobrze pamiętała jego wcześniejsze zachowanie. - Może lord Belton naprawdę ją lubi? Przecież nie zmuszał go pan, żeby zaprosił Rose na piknik? To nie taniec z guwernantką, prawda? Gładkie czoło Luciena pokryły zmarszczki. - Sam to pani powiedział? - Wystarczyło trochę zdolności dedukcyjnych, milordzie. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, a następnie spojrzał na lokajów. - Thompkinson, Harold, zostawcie nas samych. - Ależ...